„Nie spojrzał Snape'owi w oczy. Widział już wszystkie jego oblicza. Rzuć kości, okręć ruletką. Może zobaczysz wroga, a może przyjaciela. Weź karty, sprawdź, kto na ciebie czeka. Jeśli ci się poszczęści, będzie to jedynie niegroźny obłąkaniec, jeśli będziesz miał pecha, znajdziesz potwora. Mógł równie dobrze powiedzieć „tak”, mógł zdecydować „nie” i nigdy nie wiedział, co przyniesie dane słowo, nigdy nie miał pewności, co nim zbudzi.”
Rosyjska ruletka czyli
Snape spędza wakacje z Harrym. U Dursleyów
Pamiętacie, jak wspominałam, że pewien projekt odciągnął mnie od „Magii
Przynależności”? Otóż nie obowiązuje mnie już zachowanie tajemnicy, więc mogę
zdradzić szczegóły. W grudniu brałam udział w grupowym pojedynku Christmas War 2012, w
którym tożsamość autorów została ukryta aż do ogłoszenia wyników. Cała
akcja polegała na stworzeniu 14 tekstów snarry (14 uczestników — po 7 w
każdej grupie), przy czym mieliśmy do dyspozycji tylko 7 tematów
wybranych drogą głosowania. Zamysł polegał na tym, aby każdy temat
stworzyć na dwa zupełnie różne sposoby — grupa Feniksów pisała komedie
i
obyczajówki, a Smoków angsty i przygodówki. Będąc przydzieloną do
grupy Smoków, wybrałam temat „Snape spędza
wakacje z Harrym. U Dursleyów” i postanawiałam zrealizować go w angście.
Pomimo grupowej
przegranej Smoków „Rosyjska ruletka” zdobyła w walce z Feniksem aż
110 punktową
przewagę. Początkowo z zaskoczeniem przyjęłam pozytywne oceny, ale
patrząc z perspektywy czasu, sądzę, że z moich dotychczasowych tekstów ten udał mi się najlepiej.
To
był zdecydowanie wariacki projekt. Po pierwsze, w tamtym czasie moja
wena
kompletnie padła i kiedy rozpoczynałam klecenie pierwszych zdań, wręcz rwałam włosy z głowy, zastanawiając się „w co ja się wpakowałam?”. Po drugie, miałam kosmicznie ograniczony czas — całe 30 stron (około 9 tyś słów) tworzyłam w równy tydzień. Pamiętam, jak zmęczona ślęczałam nad ostatnią sceną i co chwila zerkałam na zegar, bo „została tylko godzina do oddania tekstów!”. Zmieszczenie się w tak krótkim terminie uznaję za prawdziwy cud i wątpię, czy uda mi się go jeszcze kiedykolwiek powtórzyć. Po trzecie, zmagałam się z własnymi ograniczeniami. Postawiłam przed sobą cel: absolutnie nie ma rzeczy, której nie będę potrafiła napisać. Myślę, że trzeba mieć sporo literackiej odwagi, aby niektóre kwestie opisywać, więc chciałam sprawdzić się jako autor; przekroczyć granice, do których wcześniej nawet nie ważyłam się zbliżać. W „Magii Przynależności” podejmowałam trudne tematy, ale w małym stopniu i stosowałam całą gamę wybiegów — jeśli coś było dla mnie kłopotliwe, chowałam się w bezpiecznej norce taktownych słów i humorystycznych wtrąceń. „Rosyjska ruletka” została napisana całkowicie na poważnie i bez uników, z czego jestem bardzo dumna :)
Jeśli
lubicie mój sposób pisania, podejrzewam, że RR ma dużą szansę Wam się
spodobać, nawet jeśli nie gustujecie w snarry. Oczywiście będzie mi bardzo
miło, jeśli po przeczytaniu zostawicie swój komentarz. Miłej lektury!
0 waszych myśli:
Prześlij komentarz