Rozdział 21. Malfoyowie

Czym w końcu jest kłamstwo? Prawdą w masce.
— George Byron


Serce waliło Harry'emu w piersi, a stopy przywarły do podłogi, gdy sparaliżowany wpatrywał się w Malfoya. Nagle koniec laski opadł na posadzkę, a stukot rozbrzmiał nienaturalnie głośno w pustym korytarzu, przerywając stupor, i wszelka racjonalna myśl uciekła z głowy Harry'ego. Zanim zdążył zastanowić się nad tym, co robi, sięgnął do kieszeni po różdżkę. Ledwie jednak koniuszkami palców dotknął drewna, dłoń Snape'a zacisnęła się na jego prawym ramieniu, zapobiegając katastrofie.

— Lucjuszu — powitał Snape, skupiając na sobie uwagę arystokraty. — Właśnie zmierzaliśmy do atrium. Zechcesz nam towarzyszyć czy masz może coś ważnego do załatwienia?

— Właściwie to już skończyłem — odparł mężczyzna.

Snape przeniósł wzrok na prawo, gdzie na drzwiach złote litery układały się w napis „Rada Nadzorcza”.

— Kolejna petycja? — zgadł, na co Malfoy skinął głową.

Razem ruszyli w kierunku wind. Harry czuł się oszołomiony całą sytuacją i nie bardzo był świadom tego, co się wokół niego dzieje. Snape, z dłonią wciąż oplatającą jego ramię, praktycznie ciągnął go za sobą.

— Czyżby nie podobał ci się wybór nowego nauczyciela obrony? — zagadnął Snape jakiś czas później lekko rozbawionym tonem, który sugerował, że co roku odbywali tę samą rozmowę.

— Nigdy mi się nie podobał. Kandydatury pozostawiają wiele do życzenia, ale to nie znaczy, że Dumbledore może robić, co mu się żywnie podoba. Wystąpiłem też z propozycją zwolnienia tego bezużytecznego ducha. Niestety zdaniem reszty członków rady trzeba ciąć koszty, a że duchy nie potrzebują pensji... Słowo daję, gdyby Narcyza nie uparła się trzymać Draco blisko domu, już dawno przeniósłbym go do Durmstrangu. Czasami nawet kusi mnie, by samemu złożyć aplikację, chociażby tylko po to, by zobaczyć minę Dumbledore'a na jej widok. Myślisz, że zaryzykowałby gniew rady, odrzucając mnie na rzecz jakiegoś mieszańca?

— Z pewnością. Ale ty jako nauczyciel? Ciężko mi to sobie wyobrazić.

— Tak, tak, zbyt plebejskie zajęcie jak dla Malfoya — skonstatował Lucjusz wyniośle.

Głośne podzwanianie i zgrzytanie oznajmiło nadejście windy. Kraty rozsunęły się i weszli do środka. Oprócz nich jedynym pasażerem był niski, korpulentny czarodziej z nosem tkwiącym w książce. Kilka fioletowych samolocików leniwie krążyło nad jego głową, rozpraszając światło z lampy wiszącej u sufitu. Ciągłe migotanie wywoływało wrażenie, jakby nagle znaleźli się na parkiecie dyskoteki. Harry próbował ukryć się za górującą postacią Snape'a, ale i tak czuł mrowienie na skórze, gdy od czasu do czasu zaciekawione spojrzenie Malfoya wędrowało w jego stronę.

Krata zamknęła się hałaśliwie i winda ruszyła w górę.

— Uważaj — ostrzegł Snape. — Bo uznam, że celowo próbujesz mnie obrazić.

— Nie miałem takiego zamiaru — powiedział Lucjusz z udawaną skruchą. — Wiesz, że szkolną edukację trzymam w wysokim poważaniu, ale wyobrażasz sobie, co na taki pomysł powiedziałby portret Abraxasa? Nie uciszyłbym jego krzyków przez co najmniej miesiąc. Poza tym nie mam cierpliwości do bachorów.

— A kto ma? — zripostował Snape. — Choć jestem nauczycielem, cierpliwość zdecydowanie nie należy do moich cnót.

Najwyraźniej Lucjusz stwierdził, że pora zademonstrować, jak w istocie mało cierpliwości posiada, bo porzucił temat na rzecz kwestii bardziej go interesującej. Harry aż wzdrygnął się na ten okropny, przeciągający sylaby głos, którym Lucjusz zaobserwował jakby od niechcenia:

— My tu gadu, gadu, a zdaje się, że zapomniałeś przedstawić tego nieśmiałego młodzieńca.

— Wolałem mu oszczędzić twoich dociekań najdłużej jak się da — odparł Snape ze znanym sobie sarkazmem.

Winda zatrzymała się. Towarzyszący im czarodziej wysiadł, ani razu nie odrywając wzroku od książki, a za nim, jak kaczątka za mamą kaczką, podążyło kilka samolocików. Kiedy krata wróciła na swoje miejsce, Lucjusz przemówił urażonym, niemal płaczliwym tonem, który bardzo przypominał Harry'emu Draco Malfoya.

— Nie bądź draniem. Od pierwszej chwili zastanawiało mnie, jakie to sprawunki zaprowadziły cię na piętro Departamentu Czarodziejskiej Rodziny.

— Na pewno masz swoje domysły — droczył się Snape.

— Naturalnie, ale żaden domysł nie dorówna niepozostawiającej wątpliwości deklaracji.

Snape pokręcił głową ze zrezygnowaniem, ale jego wąskie usta ułożyły się w lekki uśmiech.

— Lucjuszu, pozwól mi przedstawić mojego syna, Alana Snape'a.

Jasna brew uniosła się w górę z zaintrygowaniem.

— A jednak… Przyznam, że podobieństwo jest niezwykłe. Wszystko wskazuje na krew Prince'ów i Snape'ów. Zastanawia mnie tylko, czemu, na Merlina, nikt nie wiedział, że dorobiłeś się syna? Niemniej — Lucjusz wyciągnął ku Harry'emu opierścienioną dłoń — miło mi pana poznać, panie Snape.

Pomimo wielkich chęci, aby zachowywać się naturalnie i nie zwracać na siebie jeszcze większej uwagi, Harry nie potrafił zmusić się do uściśnięcia dłoni.

Snape westchnął ze zniecierpliwieniem.

— Musisz mu wybaczyć. Nie bez powodu nie chciałem skupiać na nim uwagi. Ale to nie jest temat na rozmowę w windzie — dokończył, gdy krata po raz kolejny się rozsunęła, wpuszczając dwie czarownice w średnim wieku, które trajkotały z przejęciem o nowym artykule zamieszczonym w „Proroku Codziennym”.

— Chętnie zatem usłyszę więcej w bardziej dogodnym miejscu. Co powiesz na filiżankę herbaty w Malfoy Manor? Narcyza ucieszy się z twojej wizyty.

W jednej chwili Harry'ego zmroziło, jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody, podczas gdy stał na dworze w temperaturze minus dwudziestu stopni. Wbił wzrok w bok głowy Snape'a i powtarzał w myślach jak mantrę: powiedz nie, powiedz nie, powiedz nie.

Na chwilę czarne oczy spoczęły na Harrym.

— No nie wiem, Lucjuszu. Dzisiaj mamy za sobą długi dzień. To był niemal ostatni dzwonek przed rozpoczęciem roku szkolnego, by zaopatrzyć się we wszystkie potrzebne rzeczy.

— Ani Narcyza, ani Draco nie darują mi, jeśli stracę okazję do namówienia cię choćby na moment. Wystarczająco często Draco wiercił mi dziurę w brzuchu w tej sprawie.

Snape zastanowił się nad propozycją.

— W porządku, ale naprawdę tylko na chwilę.

Chłodny kobiecy głos obwieścił „atrium”.

Harry podążył za Snape'em, mając wrażenie, jakby ziemia usunęła mu się spod stóp. Ledwo zarejestrował, gdzie się kierowali i że stanęli w kolejce do jednego z wielu kominków. Wszystko dochodziło do niego jak z oddali i jedyne, czego był tak naprawdę świadom, to przypływu przeogromnej ulgi, kiedy po słowach „zobaczymy się na miejscu” Lucjusz zniknął w wirze płomieni.

Wciąż roztrzęsiony, z nerwami napiętymi jak postronki, Harry wpatrywał się w miejsce, w którym moment temu lśniła platyna włosów. Perspektywa pójścia do domu Malfoyów sprawiała, że gula podchodziła mu do gardła.

Nie potrafił tego zrobić. Po prostu nie potrafił.

— J-jak m-mogłeś się z-zgodzić?

— Lucjusz jest moim wieloletnim znajomym. Byłoby podejrzane, gdybym odmówił. Nawet jeśli wymigałbym się, twierdząc, że w domu czeka na mnie niedokończony eliksir, dostalibyśmy zaproszenie na jutro, a wtedy Narcyza chciałaby zjeść z nami obiad, co oznaczałoby większą ilość czasu spędzoną w towarzystwie Lucjusza.

— To pozwól mi wrócić do domu — powiedział gorączkowo Harry, chwytając dłonie Snape'a i potrząsając nimi w rozpaczliwej próbie sprawienia, żeby zrozumiał. — Możesz iść beze mnie.

— Lucjusz zaprosił nas obu. Łatwo wytłumaczę twoje nietypowe zachowanie, ale nie możesz nie iść.

Harry okręcił się na pięcie. W tym momencie nie potrafił patrzeć na Snape'a. Przejechał dłonią przez włosy z frustracji, czując w kącikach oczu pieczenie.

— Dasz sobie radę — kontynuował Snape. — Po krótkiej rozmowie Draco z pewnością zaciągnie cię do swojego pokoju, zostawiając nas, dorosłych, w spokoju, żebyśmy mogli kontynuować nudne posiedzenie przy herbacie.

Harry prychnął. Wielka mu zachęta. Spędzanie czasu z najbardziej znienawidzoną osobą z całej szkoły.

— Super popołudnie — zadrwił. — Herbatka z sadystą, który torturował mnie prawie do śmierci. Co będzie następne? Niedzielny obiad z Voldemortem?

Snape odwrócił go gwałtownie za ramię i wysyczał gniewnie:

— Ciszej! — Na szczęście pracownicy ministerstwa byli zajęci własnymi sprawami i w świście kominków oraz gwarze rozmów nikt nie zwracał na nich uwagi. — Wściekaj się, ile ci się podoba, ale idziemy do Malfoyów. Koniec dyskusji. — Wyciągnął z kieszeni woreczek z proszkiem Fiuu i wskazał na kominek. — Mówisz Malfoy Manor. Przejście będzie otwarte.

Z bolesną świadomością, że kolejne protesty na nic się nie zdadzą, drżącą dłonią sięgnął do woreczka. Stojąc w kominku, na chwilę zamknął oczy, a kiedy ponownie je otworzył, surowe rysy twarzy mężczyzny były nieprzejednane jak zawsze i Harry poczuł ukłucie zdrady. Snape wiedział, co Malfoy mu zrobił. Wiedział, jak ciężko było się podnieść po tamtej godzinie. Mimo to zmuszał go do pójścia tam.

Harry przełknął z trudem.

— Malfoy Manor!

Świat zawirował. Po minucie szaleńczego okręcania się Harry zaczął zwalniać, ale wciąż nie był przyzwyczajony do podróżowania w ten sposób. Niezgrabnie wypadł z kominka i to wprost w ramiona Malfoya. Czując na sobie ręce mężczyzny, odskoczył jak oparzony, a następnie cofnął się, aż róg gzymsu wbił mu się w plecy. Lucjusz patrzył na niego z tym samym osobliwym zainteresowaniem, Narcyza wyglądała na skonsternowaną, a Draco miał minę, jakby nie był pewny, co ma myśleć o takim zachowaniu. Twarz Harry'ego zapłonęła czerwienią.

— Ja…

Cokolwiek planował powiedzieć na swoje usprawiedliwienie, utonęło w nagłym szumie ognia i z paleniska wystąpił Snape.

Ciemne spojrzenie na krótko przeniosło się na Harry'ego, a potem na Narcyzę.

— Cudownie cię znowu widzieć, Narcyzo. Mam nadzieję, że nie sprawiamy kłopotu niezapowiedzianą wizytą? Lucjusz nalegał i zwyczajnie nie mogłem mu odmówić.

Po powitaniu i wymienieniu uprzejmości zostali zaprowadzeni do przestronnego salonu z oszkloną półokrągłą wnęką, która przedstawiała widok na ogród i białe pawie przechadzające się po równo przystrzyżonym trawniku. Gdy każdy zajął miejsce — Severus i Lucjusz na fotelach, Narcyza na szezlongu, a Harry obok Draco na sofie — pyknęło i na stoliku pojawiły się filiżanki oraz czajniczek z aromatyczną herbatą. Zaraz za nimi podążyły talerz czekoladowych muffinek, patera pełna owoców oraz taca różnokolorowych tartinek. Na widok tego ostatniego żołądek Harry'ego upomniał się nieprzyjemnie, więc szybko przywłaszczył sobie jedną, by następnie skubać ją ze wzrokiem wbitym uparcie we własny spodek.

— Jak odnajdujesz się w nowej sytuacji, Alanie? — zapytał Lucjusz, nie pozwalając Harry'emu ignorować tego, co się wokół niego dzieje.

Bez wątpienia wiedziony niezaspokojoną ciekawością próbował wybadać okoliczności nagłego pojawienia się rzekomego syna Snape'a.

— Jest w porządku — odpowiedział Harry zwięźle ku rozdrażnieniu mężczyzny.

— Ach, tak. Oczywiście żywię nadzieję, że Severus nie jest zbyt surowy? Ma w Hogwarcie niemałą reputację, choć nie bez powodu. Warzenie eliksirów to nie przelewki. — Kiedy Harry wymruczał jedynie „oczywiście, że nie”, arystokrata niestrudzenie ciągnął dalej, choć tym razem powieka jego lewego oka drgnęła w nerwowym tiku zdradzającym poirytowanie: — Obawiam się, że umknęło mi imię twojej matki…

— Moja mama nie żyje — wypalił Harry.

Po tym oświadczeniu zapadła niezręczna cisza. Twarz Lucjusza wyrażała zaskoczenie i jego wzrok powędrował do niewzruszonego Snape'a, który przyglądał się całej sytuacji z nieodgadnioną miną. Narcyza natomiast spojrzała na Harry'ego z matczynym współczuciem, co wywołało dziwne skojarzenie z Molly Weasley.

Draco pierwszy przerwał ciszę, nadal wyraźnie zafascynowany faktem, czyim Harry jest synem.

— Naprawdę zamieszkałeś w tym roku z Severusem? To znaczy, zanim przyszliście, ojciec coś wspomniał, ale naprawdę niewiele. Czemu Severus nic nie powiedział? Czy to z powodu…

Zrobił dramatyczną pauzę i Harry poczuł się niezręcznie, bo zupełnie nie wiedział, co Ślizgon miał na myśli.

Draco — upomniała surowo Narcyza. — To niegrzeczne tak wypytywać gościa.

Harry jednak miał wrażenie, że nie z powodu manier Narcyza mu przerwała.

Na szczęście po tym incydencie nikt więcej nie zadawał osobistych pytań. Tak jak Snape przewidział, dorośli pogrążyli się w rozmowie na bardziej lub mniej istotne tematy jak wzrost kursu galeona kosztem angielskiego funta, spadek cen kamieni szlachetnych, w tym kamienia księżycowego po proszkowaniu będącego przydatnym składnikiem eliksirów, nowym kierunku politycznym obranym przez Knota oraz zdobywającym popularność w ostatnim czasie trendzie w modzie, który polegał na kombinacji strojów czarodziejskich z mugolskimi. Najwidoczniej Gladrag zapoczątkował go, tworząc czarodziejską szatę ślubną przypominającą frak.

Draco nie czekał długo, by zaciągać Harry’ego do swojego pokoju.


* * *
 
 
— Pamiętasz może Kathleen Braun? — zapytał Severus.

— Braun… — mruknął Lucjusz. — Niech pomyślę. Braunowie uczestniczyli w kilku ministerialnych bankietach poświęconych zbiórce na cele charytatywne…

— Czy to nie ta ładna brunetka, którą przyjęto do Akademii w tym samym roku, co Severusa? — wtrąciła się Narcyza, patrząc na męża. — Wróciła wtedy prosto z Instytutu Czarownic w Salem. Jej ojciec miał dość konserwatywne poglądy, więc wolał, aby pobierała edukację otoczona dziewczętami. Severus kilka razy o niej wspominał.

— Racja — odparł Lucjusz mało przekonującym tonem.

Severus nie wątpił, że Lucjusz postanowił zdać się na wiedzę żony. Jako typowy polityk przejawiał tendencję do zapamiętywania rzeczy tylko użytecznych, a Kathleen nie miała wielkiego znaczenia dla świata polityki.

— Narcyza jak zwykle ma niezawodną pamięć — przyznał Severus z lekkim uśmiechem. Odstawił filiżankę i odchylił się na oparcie. — Wiele razy byliśmy parowani przy zaliczeniowych projektach, co zaowocowało późniejszą przyjaźnią, a nawet… czymś więcej. Kathleen zaszła w ciążę niedługo przed zakończeniem wojny.

— Skoro połączyła was romantyczna więź, czemu się z nią nie ożeniłeś? — zapytała Narcyza z dezaprobatą. — Może społeczeństwo jest dużo bardziej liberalne w tych kwestiach niż dawniej, ale przyzwoitość nakazuje postępowanie w sposób należny naszemu wychowaniu.

Severus przybrał na twarz bolesny wyraz, co nie było trudne, zważywszy na to, że wciąż nie mógł pogodzić się z kłamstwem Lily.

— Byłem nieuważny i zobaczyła na moim ramieniu znak. Niewiele mogłem wtedy zrobić oprócz wymuszenia obietnicy milczenia. — Snape westchnął ciężko. — Od tamtej pory zaczęła mnie unikać. Kathleen nigdy nie powiedziała mi, że jest w ciąży.

W rzeczywistości nie było to tak dalekie od prawdy. On i Kathleen nawiązali przyjaźń podczas wspólnej nauki w Akademii, a ich kontakt urwał się po wypłynięciu na świat wiadomości, że jest śmierciożercą. Czasami go zastanawiało, czy połączyłoby ich coś więcej, gdyby wtedy nie kochał Lily. Byli doskonałymi parterami i rozumieli się w lot, choć w tamtym okresie ich relacja skupiała się głównie wokół pracy.

Gdy zdecydował się przyjąć chłopaka jako swojego syna, długo rozważał, jak wytłumaczyć jego nagłe pojawienie się. Jeśli historia miała brzmieć wiarygodnie, nie było miejsca na błąd. Najłatwiejszym rozwiązaniem byłoby powiedzenia, że Alan jest wynikiem przelotnej znajomości z kobietą, której imienia na drugi dzień nawet się nie pamiętał, a kiedy w końcu dzieciak zaczął dociekać prawdy o ojcu, trafił na Spinner's End i tym sposobem Severus przyjął obowiązek, jak nakazywała tradycja. To jednak narażałoby chłopca na drwiny, bo na dziecko z przygodnego seksu patrzyło się tak samo źle jak na dziecko ze zdrady. W przeciwnym razie nie istniałoby Zaklęcie Przynależności.

Ale wtedy przyszła mu na myśl Kathleen. Braunowie należeli do czystokrwistej rodziny z tradycjami, która zniszczona przez terror wojny wyemigrowała do Anglii, by ocalić to, co jeszcze z niej pozostało. Odtąd byli politycznie neutralni, szanowani, a jednak stojący na uboczu i przede wszystkim nieobracający się w kręgach, o których niewiedzy Severusowi zależało najbardziej. Dodatkowo nikt nie będzie obwiniał kobiety, która chciała chronić dziecko przed kryminalistą. Nawet uniewinniony wciąż posiadał złą sławę i istnieli tacy, którzy wątpili w jego niewinność. To jeden z tych przypadków, kiedy konwenanse przestawały mieć zastosowanie. A ponieważ czarodziejskie społeczeństwo pomimo niewielkiej liczebności było niezwykle hermetyczne, nagłe pojawienie się Alana nie powinno wzbudzić podejrzeń. Mało kto przykładowo wiedział, że Albus Dumbledore posiadał siostrę, a sam Severus dowiedział się o tym zupełnie przypadkiem, gdy będąc u Aberfortha, zobaczył portret Ariany. Sporo czystokrwistych rodzin z powodzeniem też ukrywało istnienie charłaków. O Argusie Filchu, pochodzącym z długiej linii Filchów, nikt nie miał pojęcia aż do czasu, gdy Albus zatrudnił go jako woźnego Hogwartu. Rzecz jasna Maurycy Filch był bardzo niepocieszony tym faktem, co skutkowało wielką awanturą w dyrektorskim gabinecie.

— Braunowie byli neutralni politycznie — wywnioskował Lucjusz. — Nie po to uciekli przed rządami Grindelwalda, by mieszać się w kolejną wojnę. A ponieważ podchodzą pod jurysdykcję niemieckiego ministerstwa…

— …dużo trudniej jest dochodzić pewnych spraw — dokończył Severus. — Z tym że w przypadku Alana nawet oni mieli nie lada problem.

— Co masz na myśli? — zapytała natychmiast Narcyza. — Biedactwo, sprawiał wrażenie okropnie przestraszonego, kiedy pojawił się w naszym salonie.

Lucjusz parsknął, a następnie zakaszlał, żeby zamaskować ewidentne faux pas i nie narażać się na gniew żony.

— Powinnaś go widzieć w ministerstwie. W windzie chował się za Severusem jak małe dziecko i nie odezwał się nawet słowem. Aż zacząłem wątpić, czy w ogóle potrafi mówić.

— Bardzo nieładnie tak mówić o synu przyjaciela — zganiła Narcyza. — Powinieneś się wstydzić.

— Tylko stwierdzam fakty.

Snape zmierzył Lucjusza twardym spojrzeniem.

— Pomimo ujęcia tego w tak obcesowy sposób Lucjusz ma rację. — Przejechał dłonią przez włosy i przez chwilę milczał, udając zastanowienie nad następnymi słowami. W rzeczywistości wszystko miał przygotowane; obaj z Albusem rozważyli każde za i przeciw tej wersji wydarzeń. — Kathleen nie poinformowała ministerstwa, kto jest ojcem, w czym bez wątpienia miały udział jeden czy dwa confundusy. Wiedziała, że jak wielu innym udało mi się wymigać. Po jej nagłej śmierci Alan został posłany do dziadków, a kiedy po kilku latach i oni zmarli, trafił do sierocińca. Niemieckie ministerstwo gruntownie zbadało sprawę, ale mimo to nie udało im się mnie wyśledzić. Podczas gdy urzędnicy gonili własny ogon, Alan przebywał w rodzinie zastępczej, do której nie należeli mili ludzie. Mimo korzeni Kathleen nie umiał niemieckiego, co powodowało dodatkowe problemy. W końcu, po prawie trzech latach, użyto eliksiru i tym sposobem trafił do mnie. Zaledwie tydzień temu odkryłem, że obawiał się, iż będę go karał biciem czy zamykaniem bez jedzenia.

Narcyza wydęła usta w zgorszeniu.

— Nic dziwnego, że jest tak płochliwy. Nie wiadomo, co tacy ludzie mogli mu jeszcze zrobić. Gdy pomyślę, że coś takiego miałoby spotkać mojego Dracona...

— Prosiłbym was o zachowanie dyskrecji. Nie potrzebuję, by szeptano za plecami Alana.

Twarz Narcyzy złagodniała. Następnie kobieta posłała mężowi ostre spojrzenie. Severus roześmiał się w duchu, wiedząc, że Lucjusz trzymany jest na krótkiej smyczy i jeśli nie chce się narażać na gniew żony, nie piśnie niepowołanym osobom ani słówka.

— Oczywiście.

Snape wiedział, że podjął właściwą decyzję. Jeśli w swoim życiu nauczył się czegoś o kłamaniu, to właśnie tego, że najbardziej wiarygodne są kłamstwa oparte na prawdzie. Przedstawienie życia Harry'ego jak najbliżej rzeczywistości — brak rodziców, wychowanie przez krewnych, nawet opowieść o okrutnym traktowaniu w rodzinie zastępczej — wszystko to tłumaczyło jego wcześniejsze zachowanie, a jednocześnie było tak dalekie od tego, w jaki sposób czarodziejski świat postrzegał Chłopca, Który Przeżył, że nikomu nie przyjdzie do głowy, by skojarzyć go z Alanem Snape'em.

Lucjusz przesunął dłonią po brodzie.

— Życie jest prawdziwie pełne niespodzianek. Zatem przyjąłeś go bez zastrzeżeń?

— Krew to krew — odrzekł Snape. — Szczególnie jeśli czysta.

Lucjusz wychylił się do przodu, ukazując rząd białych zębów w szelmowskim uśmiechu.

— A już myślałem, że nie będzie komu kontynuować linii Snape'ów. Nie próżnowałeś. Teraz wreszcie rozwikłało się, dlaczego Severus z takim wigorem spędzał każdy wolny czas w laboratorium. Cóż może być bardziej romantycznego od dwóch zakochanych wspólnie pochylonych nad parującym kociołkiem amortencji?

Narcyza uśmiechnęła się z melancholią.

— Nie ma to jak wspólna pasja, prawda? Pamiętam, jak każdej soboty zabierałeś mnie na tańce, bo oboje uwielbialiśmy tango. — Potrząsnęła głową, otrząsając się ze wspomnień. Następnie zapytała delikatnie: — Czy twój syn wie?

— Tylko część — odparł Snape, odgadując, do czego Narcyza nawiązuje. Wcześniej przerwała Draco, kiedy ten w obecności Harry'ego próbował odnieść się do jego służby u Czarnego Pana. Nie wszyscy śmierciożercy wtajemniczali swoje dzieci z różnych powodów, choć najczęściej z najbardziej prozaicznego: dzieci miewały tendencję do mówienia niewłaściwym osobom niewłaściwe rzeczy. — Ma dopiero piętnaście lat, a do tego przyzwyczaja się do nowego środowiska. Nie mogę zrzucać na niego tak ważnych spraw, licząc, że po prostu się dostosuje.

Lucjusz spojrzał na niego ostro.

— Chyba nie twierdzisz…

— Alan został wychowany w duchu czystokrwistej tradycji — przerwał mu Snape zimno — ale nie będę wymagał od niego czegoś, czego nie rozumie. Wiem, do czego zobowiązuje mnie przysięga. Czarnemu Panu niepotrzebni są jednakże nielojalni zwolennicy, bo zostali zmuszeni do służby. Co więcej, nie każdy jest do niej stworzony, bo nie wszyscy mają potrzebną ambicję czy odpowiednie umiejętności.

— Dobrze powiedziane — pochwaliła Narcyza. — Powinieneś brać przykład z Severusa, drogi mężu. Te całe dyskusje o polityce i przyszłości Draco powodują u mnie migrenę. A to jeszcze dziecko.

Lucjusz schował się za filiżanką, bardzo niepocieszony słowami żony. Severusa wiele kosztowało, by się nie roześmiać. Narcyza, podobnie jak reszta Blacków, była nauczona poczucia wyższości nad mugolami, ale w przeciwieństwie do Bellatriks nie przepadała za krwawą polityką Czarnego Pana. Tolerowała wybór męża i wspierała go, ale gdyby Czarny Pan zagroził jej rodzinie, nie wahałaby się wbić czarnoksiężnikowi różdżki w plecy przy pierwszej nadarzającej się okazji.


* * *
 
 
Pod pewnymi względami pokój Draco był podobny do Harry'ego — był jasny i przestronny, miał wygodne łóżko oraz solidnie wykonane meble. Tutaj jednak podobieństwa się kończyły. Podczas gdy w pokoju Harry'ego znajdowało się zaledwie kilka najważniejszych przedmiotów, półki Draco uginały się od najróżniejszych drobiazgów i pamiątek świadczących o tym, kto w tym pokoju mieszka. Były tam poruszające się figurki różnych gatunków smoków, leniwie unoszący się w powietrzu złoty znicz, pocztówki z wakacji, pudełko z kolekcją czarodziejskich kart, komplet gargulek, zestaw szachów, schludnie poukładane komiksy oraz książki, jak również rodzinne zdjęcia w ozdobnych ramach. Na ścianach wisiały plakaty ulubionej drużyny quidditcha i zespołu muzycznego, w którym Harry rozpoznał Fatalne Jędze, a w kącie stała miotła wyścigowa.

Wszystko to sprawiło, że Harry poczuł ukłucie zazdrości. Jego sypialna w Prince Manor pomimo całego swojego piękna nie wywoływała tego specyficznego wrażenia powodującego, że osoba, która do niej wejdzie, stwierdzi z całym przekonaniem: „to jest pokój Harry'ego”.

— Co chcesz robić? — zapytał Draco, na co Harry jedynie wzruszył ramieniem. — To może szachy?

— Okej, ale nie jestem w nich zbyt dobry.

— Super! Crabbe i Goyle, moi koledzy, są zbyt ciemni, żeby grać, a ojciec zawsze mnie ogrywa. Czasami przyjdzie Dafne, ale ona woli babskie sprawy jak zbieranie kwiatów w ogrodzie i robienie z nich wianków.

Wywrócił oczami, obrazując, co o takim zajęciu myśli. Następnie sięgnął po pudełko szachów i rozsypał figury na stolik przy akompaniamencie okrzyków oburzenia gońców oraz jękliwego zawodzenia królowej. Figury szybko zaprzestały marudzenia i zaczęły wskakiwać na właściwe miejsca na rozłożonej planszy.

— Dafne?

— Dafne Greengrass. Jest na moim roku w Slytherinie. Ma też młodszą siostrę Astorię. — Draco przekrzywił głowę. — Uczysz się w zagranicznej szkole czy prywatnie?

— Do tej pory prywatnie — mruknął Harry. — Ale Severus zdecydował, że w tym roku idę do Hogwartu.

Draco kiwnął głową, jakby słowa Harry'ego potwierdziły jego przypuszczenia, po czym wykonał pierwszy ruch, przesuwając jeden z białych pionków o dwa pola do przodu.

— To było do przewidzenia, że Severus nie puści cię nigdzie indziej. Bardzo ceni sobie Hogwart, nawet pomimo tego że dyrektorem jest tam Dumbledore.

— A co jest nie tak z Dumbledore'em? — zapytał Harry niemal ostro.

— Żartujesz? Dumbledore to największy miłośnik szlam i zdrajców. Hogwart byłby dobrą szkołą, gdyby nie uczęszczało do niej pospólstwo oraz gdyby nie okrojono programu. Za czasów Dippeta uczniowie poznawali magoznawstwo, magię bezróżdżkową oraz teorię czarnej magii. Jasne, rzadko w której szkole nauczyciele pokazują, jak wykonuje się czarnomagiczne zaklęcia, ale żeby tak zupełnie je wykluczyć? No i nie zapomnijmy, że historii magii naucza duch, który nie potrafi nawet zapamiętać twojego nazwiska i myśli, że świat kręci się wokół wojen goblinów. A już prawdziwym koszmarem są lekcje opieki nad magicznymi stworzeniami prowadzone przez półolbrzyma, który uważa, że interesujące są tylko te stworzenia, które potrafią cię w okamgnieniu rozszarpać.

Harry'ego wiele kosztowało, by nie przywalić Malfoyowi. Tak, zgadzał się, że Binns nie nadawał się na nauczyciela, ale oczernianie Hagrida i lekceważenie osób mugolskiego pochodzenia prawdziwie działało mu na nerwy. Co więcej, nawet jeśli magia bezróżdżkowa brzmiała użytecznie, a magoznawstwo było najwyraźniej odpowiednikiem mugoloznawstwa, to usunięcie czarnej magii wyszło tylko na korzyść. Nie potrzebowali kolejnego Voldemorta. Wystarczyło, że pozbycie się jednego czarnoksiężnika nastręczało problemów.

— Jaki jest twój ulubiony zespół? — zapytał nagle Malfoy, który ewidentnie nie lubił ciszy.

— Quidditcha?

— Aha.

— Sroki z Montrose — odpowiedział Harry, starając się odsunąć irytację na bok. — Są najlepsi. Szkoda tylko, że Murray już nie gra. Potrafiła złapać znicza w rekordowym tempie i nic dziwnego, że w końcu zażądała szybszego. Co to za zabawa kończyć grę, jeszcze zanim którakolwiek z drużyn strzeli gola?

— Ja tam wolę Nietoperze z Ballycastle. Sroki były dobre, ale jakieś pięćdziesiąt lat temu. Natomiast Nietoperze mają świetny styl i są zdeterminowani, a do tego posiadają najlepszą maskotkę w całej Wielkiej Brytanii.

Harry zamrugał i spojrzał na Malfoya, jakby wyrosła mu druga głowa.

— Serio? Ale oni mają Gacka Stodolaka.

— No właśnie! — Draco przybrał poważną minę. — Widziałeś tę reklamę kremowego piwa? Jest nie do pobicia: „Mam bzika na punkcie kremowego piwka”. I to mówi nietoperz.

Harry pokręcił głową. Osobiście nie miał nic przeciwko nietoperzom, ale żeby tak się nimi zachwycać, nawet jeśli występowały w reklamach?

— Szach mat! — wykrzyknął triumfalnie Draco.

Harry spojrzał na szachownicę i westchnął. Szło mu fatalnie, czego jego królowa nie omieszkała mu wytknąć. Do tego nie pomagało, że wieże i gońce przekrzykiwały się nawzajem, udzielając sprzecznych wskazówek, bo nie chciały zostać zmiecione przez figury Draco. Teraz nie pozostało Harry'emu już żadne pole manewru.

— Wybacz — szepnął do czarnego króla, który szlochał w rozpaczy. Przechylił figurę, sprawiając, że się przewróciła i natychmiast znieruchomiała, co skończyło grę. — Mówiłem, że nie jestem zbyt dobry.

Malfoy machnął ręką, bagatelizując jego słowa.

— Nie było tak źle. Powinieneś najpierw zobaczyć Goyle'a i Crabbe'a w akcji. Z tobą przynajmniej można doprowadzić grę do końca, a to zagranie skoczkiem na samym początku było całkiem sprytne.

Chłopak zatrzasnął szachownicę i machnął różdżką, by wysłać ją na półkę.

— Nie wolno czarować poza Hogwartem — wypalił Harry bez zastanowienia.

Za te słowa otrzymał spojrzenie pełne politowania, ale po chwili na usta Ślizgona wypłynął przebiegły uśmieszek.

— Powinienem pamiętać, że znasz Hogwart tylko z opowieści, choć nie mam pojęcia, czemu Severus ci o tym nie powiedział.

— Czego mi nie powiedział?

— Że w czarodziejskich rodzinach tego zakazu nie można egzekwować.

Harry zmarszczył brwi, a jego mina wyraźnie mówiła „a niby dlaczego?”.

Draco przewrócił oczami.

— Niby jak ministerstwo miałoby sprawdzać użycie czarów przez nieletnich? Pomyśl przez chwilę. Ministerstwo jest w stanie wykryć miejsce, w którym zaklęcie zostało rzucone, a nawet w pewnych sytuacjach powiedzieć jakiego rodzaju, ale wystarczą bardzo dobre osłony chroniące dom albo przebywanie na terenie zamieszkałym przez wielu czarodziejów i staje się to zwyczajnie niewykonalne. No chyba że ktoś zbada twoją różdżkę. Dzieje się tak, ponieważ konieczna jest do tego niezwykle rzadka umiejętność czytania sygnatur.

— Och.

Teraz wszystko nabrało sensu. Na drugim roku dostał upomnienie za nielegalne użycie czarów, choć niczemu nie zawinił. On i pani Figg byli jedynymi czarodziejami mieszkającymi w Surrey, więc było mało prawdopodobne, żeby mu się upiekło, zwłaszcza po tym jak Zgredek użył zaklęcia lewitującego akurat w środku salonu pełnego obserwujących to mugoli.

Nagle przypomniał sobie coś i miał ochotę pacnąć się w czoło. Przecież w Prince Manor użył magii! Snape wręczył mu swoją własną różdżkę, żądając rzucenia legilimens. Jakoś wtedy nie pomyślał o tym, że właściwie nie powinien czarować, ale to tylko potwierdzało słowa Malfoya.

Wtem pewna myśl wpadła mu do głowy.

— Czy ministerstwo nie powinno posiadać jakiegoś urządzenia wykrywającego?

— Posiada i zapewniam cię, że ciągle im to pika. Nie ma jednak kto tego odczytywać. Ojciec mówił, że obecnie zatrudniają tylko jedną osobę potrafiącą czytać sygnatury, ale pracuje w dziale kryminalistyki. O ile co lepsi aurorzy rzucają na miejscu zdarzenia zaklęcie skanujące, o tyle ich wyniki nie są stuprocentowo wiarygodne. Żeby stały się dowodem przed Wizengamotem, muszą najpierw zostać potwierdzone ponad wszelką wątpliwość.

Łał. Chyba pierwszy raz w życiu Malfoy brzmiał mądrze. Z drugiej strony tego typu wiedzę wpajano mu od małego.

— Alan, czy ty… pochodzisz z mugolskiej rodziny?

Harry skrzywił się, co Malfoy na szczęście zinterpretował na opak.

— No tak, Severus nie przyjąłby cię, gdybyś był półkrwi. Zapomnij o tym pytaniu.

Jak na ironię Malfoy nieświadomie uderzył w czuły punkt. Snape zaakceptował go tylko dlatego, że wymagała tego sytuacja i w innych okolicznościach prędzej zjadłby swój kociołek, niż zgodził się, by Harry z nim zamieszkał. To w pewnym sensie bolało. Najpierw podrzucono go pod próg Dursleyów, a teraz Snape'a. Gdziekolwiek by nie trafił, nikt go nigdy nie chciał.

Draco rozpostarł się bardziej na sofie.

— No dobra. Mów, o co chodzi. Czemu nagle zamieszkałeś z Severusem i czemu do tej pory nawet słowem o tobie nie wspomniał?

— Myślałem, że twoja mama kazała ci nie wypytywać gości.

Wąska twarz Malfoya wykrzywiła się w rozdrażnieniu.

— Po co ta cała tajemnica? — zripostował. — To jest normalne pytanie, zważywszy, że jesteśmy pośrednio rodziną.

Harry wstał i odwrócił się plecami. To, co Malfoy powiedział, było prawdą, a dalsze unikanie odpowiedzi tylko podsyci ciekawość. Mimo to nie miał ochoty na zwierzanie się z czegokolwiek akurat Malfoyowi. By dać sobie czas, udał zainteresowanie tym, co się przed nim znajdowało. Dziabnął chińskiego ogniomiota stojącego na półce, na co ten rozwarł paszczę i machnął ogonem pokrytym szkarłatnymi łuskami.

— Mama obawiała się konsekwencji statusu Severusa jako śmierciożercy, więc nigdy nie powiedziała mu o byciu ojcem. Potem umarła, a dziadkowie nie żyją. Sprawą zajęli się odpowiedni ludzie. Tak trafiłem do Severusa. Koniec historii.

Harry przygryzł wargę. Nawet nie musiał kłamać. Jedyne co zrobił, to ominął kilka kluczowych kwestii. Czy to w taki właśnie sposób Snape oszukiwał Voldemorta? Naginając rzeczywistość, by potem zwyczajnie czekać, aż zostaną wyciągnięte niewłaściwe wnioski?

— Nie musisz być taki niemiły — odparł Draco urażonym tonem.

— A ty nie musisz wtykać nosa w nie swoje sprawy.

— Nie moje? Severus jest moim ojcem chrzestnym. Mam prawo…

— Nie, nie masz — uciął Harry. Odwrócił się, by zmierzyć Ślizgona zimnym spojrzeniem. — Co cię to w ogóle interesuje? I tak niczego to nie zmieni.

Malfoy wstał, a jego szare oczy ciskały błyskawice.

— A może ważny jest fakt, że dla niektórych rodzina coś znaczy, co? Mieszkasz z Severusem? W porządku! Ale nie licz, że nikt nie będzie się interesował tym, co się dzieje w jego życiu. Ojciec specjalnie was zaprosił, a matka ugościła, a zachowujesz się, jakby zrobił ci jakąś wielką krzywdę. Ile to razy zadał pytanie, które zbyłeś? Nie mam pojęcia, za kogo się masz, ale wiedz, że jesteś zwyczajnie niewdzięczny!

Harry poczuł się, jakby ktoś dał mu w twarz.

Tak, twój ojciec mnie torturował, chciał powiedzieć, przez niego pragnąłem umrzeć. Pragnąłem tego bardziej, niż jesteś w stanie sobie wyobrazić.

Nagle pokój wydał się zbyt ciasny i duszny. Harry okręcił się na pięcie i ruszył w kierunku drzwi.

— Dokąd idziesz? — rozległ się za plecami zirytowany głos Draco.

— Do Severusa. Najwyższa pora wracać.

Wówczas Harry poczuł mrowienie na karku i instynktownie obrócił głowę. Malfoy stał z uniesioną różdżką i na ten jeden moment czas zatrzymał swój bieg. Widok wycelowanego ciemnego drewna, zmrużonych mściwie oczu i platyny włosów był tak podobny, że dreszcz strachu przebiegł przez ciało Harry'ego niczym elektryczny prąd.

I nagle świat runął do przodu.

Wysokie okna roztrzaskały się obsypując ich gradem szkła, a jasne światło oślepiło, kiedy fala dzikiej magii przetoczyła się przez pokój. Rozbrzmiał odgłos łamanego drewna, dartego materiału, a następnie ogromny łomot.

Kiedy wzrok Harry'ego powrócił, Draco leżał wśród pozostałości stolika jak połamana kukiełka. Nie poruszał się, a z każdą kolejną sekundą pod jego ciałem rosła kałuża krwi.

Harry jedynie potrafił stać w szoku.


* * *
 
 
Kiedy skrzat poinformował o połączeniu kominkowym z Adelą Parkinson (najwyraźniej potrzebowała poradzić się w jakiejś bardzo ważnej sprawie dotyczącej bankietu organizowanego przez Rosierów), Narcyza przeprosiła ich na moment i zostali sami. Maska Lucjusza opadła i Severus przyjrzał się uważnie zmęczonej, nieco zszarzałej twarzy, na której przybyło kilka nowych zmarszczek.

— No, no, Czarny Pan musiał być bardzo niezadowolony twoim ostatnim popisem — wbił Severus szpilę. — Nie dość, że straciłeś Pottera, to jeszcze trafiłeś do Azkabanu. Co za strata czasu i energii. Ile tym razem trzymał cię pod Cruciatusem? Kwadrans?

Twarz Lucjusza wygięła się w gniewie, a dłoń ścisnęła laskę z taką siłą, że aż pobladły knykcie. Snape obserwował to beznamiętnie. W towarzystwie mogli odgrywać dobrych przyjaciół, ale nie zapomniał lekceważącej postawy Lucjusza, kiedy to on, Severus, był w niełasce. Jeśli Lucjusz chce pozostać z nim w dobrych stosunkach, powinien pamiętać, że ich przyjaźń wymaga większej lojalności.

— Zabiję go — wysyczał Lucjusz. — Jeśli kiedykolwiek Potter trafi w moje ręce, przysięgam, że go zabiję. I nie użyję zwykłego niewybaczalnego, ale wyjątkowo bolesnej klątwy, na którą nie ma przeciwzaklęcia. Będzie płakał i błagał o śmierć. — Jego nozdrza zadrżały, gdy ze świstem wypuścił powietrze. — Jak uważasz, co lepsze? Klątwa wypalająca ciało od środka czy zniekształcająca i łamiąca po kolei wszystkie kości?

Snape syknął.

— Jeszcze się nie nauczyłeś? Jakim idiotą musisz być, że to do ciebie nie dotarło? Czarny Pan chce Pottera dla siebie. Nikt nie ma prawa go tknąć!

— Nie puszczę mu tego płazem! — ryknął Lucjusz, zupełnie tracąc opanowanie. Wstał, górując nad Severusem. Nienagannie ułożone włosy rozsypały się spod przepasanej wstążki, a żyła na skroni zapulsowała. — Torturowałem tego bachora przez godzinę, a on nie tylko uciekł, ale już następnego dnia widziano go w ministerstwie! Wiesz, jak to wyglądało? Wyszedłem na kłamcę! Niektórzy nawet drwią, że widocznie straciłem wprawę, skoro nie potrafię poprawnie rzucić niewybaczalnego!

Snape prychnął i również wstał.

— Jesteś naprawdę zdziwiony? Ten dzieciak czterokrotnie pokonał Czarnego Pana. Tak, Lucjuszu, czterokrotnie. Mając zaledwie rok doprowadził do tego, że utracił ciało. Potem mając jedenaście, uniemożliwił mu powrót. I chyba pamiętasz, co się stało z dziennikiem? Nie tylko zabił dorosłego bazyliszka i pokrzyżował plany Czarnego Pana po raz kolejny, ale jeszcze przeżył pojedynek trzy miesiące temu. Bez względu na to, co się o nim mówi i co ja sam o nim sądzę, nie należy go lekceważyć.

— Takie słowa od człowieka, który na co dzień liże buty Dumbledore'owi, na pewno są wiele warte.

Dłoń Snape'a drgnęła, ale już po chwili na jego twarzy wypłynął złośliwy wyraz.

— Nie jestem w tym sam. Słyszałem, że skomlałeś o litość niczym pies, gdy Czarny Pan cię przesłuchiwał. Pewnie jeszcze trochę, a dobierałbyś mu się do tyłka. Szkoda tylko, że nie gustuje w mężczyznach...

Malfoy wycelował różdżkę w jego pierś, na co Snape jedynie spojrzał z pogardą.

— Nigdy się nie nauczysz, co? — Przybliżył się o krok, sprawiając, że różdżka bardziej wbiła się w pierś. — Nie jesteś jedynym, który potrafi być mściwy. Ci, którzy ze mną zadarli, zawsze gorzko tego żałują, bo nigdy nie zapominam zdrady. Myślałeś, że Czarny Pan mnie zabije, czyż nie? I nawet by cię to nie obeszło. Stałbyś obok, patrząc na moją śmierć. Gdzie podział się twój honor, Lucjuszu? Gdyby role były odwrócone, ja przynajmniej próbowałbym go przekonać, żeby dał ci szansę.

Nagle Malfoy senior poczuł przyciśniętą do krocza różdżkę. Wąskie wargi Snape'a wykrzywiły się drwiąco.

— Gdzie byłby teraz wielki ród Malfoyów, hm? Już zapomniałeś, ile mi zawdzięczasz? Gdyby nie ja, na zawsze pozostałbyś bezpłodny — wycedził w pobladłą z gniewu i upokorzenia twarz Malfoya.

Nagle drzwi się otworzyły. Narcyza wbiła w nich złowrogie spojrzenie.

— Znowu się kłócicie? Ile razy mówiłam, że pojedynki w tym domu są zakazane? Zbyt dużo cennych przedmiotów jest wrażliwych na zabłąkane klątwy. Severusie, powinieneś wiedzieć lepiej. Nie mam zamiaru znowu składać cię z powrotem. Klątwy Lucjusza zawsze są paskudne.

— Ależ oczywiście, Narcyzo — odrzekł Snape przepraszającym tonem. — Wybacz, to było tylko małe nieporozumienie. Jestem pewien, że Lucjusz zrozumiał swój błąd.

Szczęki arystokraty zacisnęły się gwałtownie. Zupełnie zignorował słowa Severusa, będąc zbyt dumnym, by potwierdzić je w jakikolwiek sposób.

Nagle z góry doszedł huk i trzy pary oczu spojrzały w sufit.


* * *
 
 
Z holu obok dobiegły pospieszne kroki i do pokoju wpadł Snape i państwo Malfoy.

— Co tu się dzieje?

— Merlinie!

Narcyza podbiegła do Draco i natychmiast zaczęła rzucać zaklęcia uzdrawiające, nie zważając na to, że klęczy w kałuży krwi własnego syna. Lucjusz natomiast stał przez sekundę jak wyciosany z kamienia. Następnie warknął do skrzata domowego, żądając przyniesienia eliksirów oraz powiadomienia prywatnego magomedyka o nagłym wypadku. Kiedy przerażone stworzenie wykonało rozkaz, Lucjusz okręcił się jak fryga i utkwił stalowe spojrzenie w Harrym. Jego twarz wyrażała czystą furię.

— Ty mały gówniarzu!

Reakcja Snape'a była natychmiastowa. Różdżka znalazła się w jego dłoni, choć powstrzymał się od celowania nią w Malfoya. To jednak wystarczyło, by mężczyzna przestał sztyletować wzrokiem chorobliwie bladego Harry'ego i rozluźnił uchwyt na lasce, w której skrywał różdżkę.

— Ja się tym zajmę — rzekł Snape ostrzegawczym tonem. — Alan, co się stało?

— Ja… ja… nie wiem. Draco. On… uniósł różdżkę i… Nie wiem… Nic nie zrobiłem. Naprawdę.

Serce tłukło się w piersi Harry'ego z taką siłą, że miał wrażenie, iż za chwilę z niej wyskoczy. Musiał też być na granicy hiperwentylacji, bo na moment pociemniało mu przed oczami. Zamknął je, ale nawet w ciemności pod powiekami widział krew. Bez względu na to, co powiedział Snape'owi, był winny.

Wzdrygnął się, gdy na ramieniu poczuł dłoń.

— Wszystko w porządku?

Nie ufając swojemu głosowi, Harry jedynie przytaknął mechanicznie.

— Twój syn zaatakował Draco. Musi ponieść karę — zażądał Lucjusz, sprawiając, że Harry zadrżał tak mocno, aż Snape poczuł to pod dłonią nadal spoczywającą na jego ramieniu.

— Gdyby Draco nie podniósł na Alana różdżki, ta sytuacja nie miałaby miejsca.

— To nie usprawiedliwia miotania niebezpiecznych zaklęć w Draco.

— Alan nie użył różdżki — odparł Snape ostro. — Ma zakaz jej używania.

Lucjusz spojrzał na niego ze sceptycyzmem.

— Bez różdżki?

— A widzisz, żeby miał jakąś w ręku? — zadrwił. — Alan ma tendencję do instynktownego reagowania w takich sytuacjach. Rozmawialiśmy już o tym dlaczego.

Bolesny jęk Draco przerwał sprzeczkę. W tym samym momencie w progu zjawił się prowadzony przez skrzata magomedyk.

— Przybyłem, jak szybko się dało — poinformował nieco zdyszanym głosem i po szybkiej ocenie sytuacji zabrał się do pracy.

Z pomocą Narcyzy przenieśli chłopca na łóżko. Miał złamaną kość ramienną, lekki wstrząs mózgu, a odłamek drewna wbił się w lewy bok, powodując nagły krwotok. Na szczęście obrażenia jedynie brzmiały groźnie, bo dzięki pomocy magii Draco wróci do pełnego zdrowia już następnego dnia. Magomedyk zaznaczył jednak, że gdyby Draco został odrzucony z nieco większą siłą, groziłoby to uszkodzeniem jednego z kręgów, a wtedy rekonwalescencja mogłaby nigdy nie być możliwa. Potwierdził też to, co powiedział Snape. Powodem był niekontrolowany wybuch magii, a nie konkretne zaklęcie.

Narcyza nieustannie przeczesywała złote kosmyki syna, najwyraźniej nie mogąc znieść myśli, jak niewiele go dzieliło od tragedii. Magomedyk rzucił Evanesco na puste fiolki i z trzaskiem zamknął torbę. Przed wyjściem przypomniał jeszcze o zaleceniach i poinformował, że przyjdzie następnego dnia sprawdzić stan pacjenta.

Draco, zamroczony eliksirami, ale przytomny, wyśpiewał całą prawdę — jak on i Alan się pokłócili i jak wyciągnął różdżkę, bo był zły na to, że został zignorowany. O dziwo, nie próbował się usprawiedliwiać ani zwalać winy na Harry'ego, ale Harry podejrzewał, że stan, w jakim się znajdował, nie sprzyjał wymyślaniu kłamstw.


* * *
 
 
Reszta wizyty minęła Harry'emu jak we mgle. Ponieważ gniew Malfoya nie miał konkretnego ujścia, był zły na wszystko i wszystkich, i nawet działania Narcyzy, próbującej jakoś załagodzić sytuację, niewiele pomogły. Przed wyjściem Snape wyraził nadzieję, że ten incydent nie wpłynie negatywnie na relacje pomiędzy ich domami. W odpowiedzi Narcyza uśmiechnęła się blado i uspokoiła, że wina nie stoi po niczyjej stronie — impulsywność Draco nie jest nowością, a reakcja Alana nie wynikała ze świadomego działania.

Gdy wylądowali w Prince Manor, Harry ukrył twarz w dłoniach. Czuł się zupełnie wyczerpany.

— Mówiłem, żeby tam nie iść — mruknął zza dłoni.

Ze strony jego prawego ramienia dobyło się westchnienie.

— Mówiłeś. O co między wami poszło?

Harry potrząsnął głową. Nie chciał o tym mówić. Opuścił ręce i zmrużył oczy, gdy promienie słońca, przenikające przez wysokie okna, oświetliły jego twarz. Aż nie mógł uwierzyć, że wciąż trwało popołudnie. Ten dzień wydawał się być znacznie, znacznie dłuższy.

Nagle poczuł palce Snape'a pod brodą i mężczyzna spojrzał mu w oczy, jakby czegoś szukając, choć co to mogłoby być, Harry nie miał pojęcia.

— Hm, zdaje się, że czeka cię dojrzewanie magiczne.

— Co?

Snape puścił jego twarz.

— Dojrzewanie magiczne. Każdy czarodziej przez nie przechodzi, zanim osiągnie pełnię mocy. Wybuchy magii są jego pierwszymi zwiastunami. Trochę wcześnie, bo zwykle nie następuje to przed ostatnim rokiem edukacji, ale zważywszy na niedawne wydarzenia…

— Jakie wydarzenia?

— Chociażby twoja ucieczka podczas ataku Czarnego Pana. Lucjusz powiedział, że byli o krok od schwytania cię, ale nagle pochłonęła ich nienaturalna ciemność. Nikt nie rzucił w tamtym czasie zaklęcia, a mimo to potrzeba było Finite Incantatem, żeby ciemność się rozwiała. To była twoja sprawka, prawda? Twojej magii.

Harry wzruszył ramionami. Co miał powiedzieć? Prawdopodobnie tak było.

Usiadł na najbliższym fotelu, a gdy jego głowa dotknęła oparcia, zamknął oczy z błogim westchnieniem.

— A nie jest to normalne? — mruknął. — No wiesz, jak podczas dzieciństwa?

— Po pierwszym roku edukacji czarodziej traci umiejętność samodzielnego czerpania z wewnętrznego źródła magii aż do momentu rozpoczęcia nauki zaklęć bezróżdżkowych, jako że różdżka koncentruje ją i amplifikuje, dzięki czemu stajemy się precyzyjni w tym, co chcemy osiągnąć. Tylko w momencie wielkiego zagrożenia czy wściekłości kontrola ta może zostać zachwiana, a i to nie zdarza się często.

Harry uchylił powieki, by spojrzeć na Snape'a, który podążył jego śladem i usiadł w fotelu naprzeciwko.

— To skąd wiesz, że to nie była taka sytuacja? Że moja magia sama zaskoczyła. Pamiętaj, że raz nadmuchałem ciotkę Marge.

— Nie przypominam sobie, by się objawiła, kiedy Czarny Pan trzymał cię przywiązanego do nagrobka na cmentarzu — skomentował Snape obcesowo. Harry zrobił gniewną minę. — W ostatnich tygodniach natomiast zaczęła dawać się we znaki nawet w tak prozaicznych sytuacjach jak sprzeczka przy stole.

Twarz Harry'ego zapłonęła z zażenowania, gdy przypomniał sobie, jak cała zastawa drgała i podskakiwała, bo nie panował nad sobą.

— Co się dzieje podczas dojrzewania magicznego?

— Wszystko zależy od czarodzieja. W tamtym roku jeden z siedmiorocznych zamienił kolegę w jeża na pełen miesiąc, bo ten żartował sobie z jego włosów. Innym magia objawia się w kolorach.

Harry zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, ale Snape nie rozwinął myśli.

Wkrótce przestało mieć to znaczenie. Szum drzew dobywający się z otwartych drzwi tarasu powoli kołysał go do snu. Niestety nie dane było Harry'emu pozostać w tym błogim stanie, bo Snape, brzmiąc niezwykle blisko, nakazał:

— Idź do siebie. Obu nam przyda się odpoczynek. Później poproszę Milly, żeby przyniosła coś lekkiego do jedzenia.

Pomimo niezadowolenia Harry wstał. Niestety wcześniejsze emocje i wybuch magii wyzuły go zupełnie z energii. Zachwiał się, czując dziwną lekkość w głowie. Dochodząc do wniosku, że zostawienie Harry'ego samemu sobie nie skończy się dobrze, Snape chwycił go pod ramię i pomógł wejść na górę.

W sypialni Harry mruknął „dziękuję” i usiadł na łóżku, jedynie patrząc w przestrzeń. Spodziewał się usłyszeć trzask zamykanych drzwi, ale ten nie nastąpił. Zamiast tego poczuł lekkie potrząśnięcie. Gdy uniósł głowę, Snape wyciągnął w jego kierunku piżamę. Harry jęknął w proteście. Naprawdę musi się przebierać? Nie może po prostu się położyć? Kiedy jednak spojrzał na swoją zakurzoną szatę, stwierdził, że może jednak nie. Z drugiej strony poduszka wyglądała tak zachęcająco…

Koniec końców Snape pomógł mu zmienić ubranie i chyba po raz pierwszy w życiu Harry'emu było wszystko jedno. Jego ostatnią myślą, gdy kołdra przykrywała jego ramiona, było, że łóżko jest wygodniejsze od fotela i dobrze, że Snape nie pozwolił mu w nim zasnąć.


~ ♠ ~

 NASTĘPNY ROZDZIAŁ: TIARA PRZYDZIAŁU

A/N: No i dotrwaliśmy do końca wakacji. Nie poszły dokładnie tak, jak planowałam, przez co czuję się dość dziwnie — z jednej strony jest mi smutno, bo pewne pomysły były ze mną od samego początku, a potem koniec końców ich nie wykorzystałam i to MP nie jest tym MP, które miałam w głowie, a z drugiej strony taka ewolucja jest w pewien sposób naturalna, więc czy powinno mnie to smucić? Na pewno wiele rzeczy zostało zmienione lub wyeksmitowane na korzyść opowiadania. Mimo to... dziwnie mi. W następnym rozdziale wyruszamy do Hogwartu. Wiem, jak wiele osób czekało na ten moment (wbrew pozorom ja też), więc hurra! Pozdrawiam wszystkich ciepło i liczę na zasyp cukierkami :D

110 komentarzy:

  1. W końcu! Już nie mogłam się doczekać nowego rozdziału.
    Z całości najbardziej zainteresowała mnie końcówka, gdy Snape wyjaśnia kwestię dojrzewania magicznego. Jest to coś nowego, chociaż gdyby to nadal były zrywy dzikiej magii, też nie byłoby tak źle. Domyślam się jednak, że dzięki temu, w szkole, mogą zdarzać się zabawne historie.

    W ciekawy sposób ujęłaś relacje między Lucjuszem i Severusem. W większości opowiadań są to najlepsi przyjaciele, a u Ciebie "wieje" w tym przypadku kanonicznością. I to wpływa na opowiadanie bardzo dobrze.
    Mój ulubiony fragment z tego tekstu:
    "— Super popołudnie — zadrwił. — Herbatka z sadystą, który torturował mnie prawie do śmierci. Co będzie następne? Niedzielny obiad z Voldemortem?"
    Parsknęłam śmiechem, gdy to przeczytałam, a następnie mnie naszło, że raczej ten niedzielny obiadek z Czarnym Panem pewnie byłby mniej stresujący, przecież Tom nigdy aż tak bardzo nie torturował Harry'ego.

    Cóż, teraz pozostało tylko czekać na Hogwart Express i tiarę przydziału. Mam pewne podejrzenia, jak poprowadzisz dalej akcję, ale zatrzymam je dla siebie. Życzę weny i czasu, na spokojne pisanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja bym chętnie usłyszała te podejrzenia. To zawsze jest ciekawe :) Gdy publikowałam pierwsze rozdziały, wiele osób zgadywało, co będzie dalej, ale nikomu się nie udawało zgadnąć poprawnie :D Teraz, jak już czytacze znają mój styl, jest to już bardziej możliwe, a i owszem, zdarza się :)

      Usuń
  2. W końcu nowy rozdział :) Już się nie mogłam go doczekać. Nie dziwię się Alanowi że zachował się jak się zachował przy Lucjuszu. Ja chyba bym się porzygała z nerwów musząc rozmawiać z kimś kto mnie torturował tyle czasu. A co do Dracona to trochę mi go szkoda. ?Strasznie go lubię ale ma za swoje. Nie wolno podnosić różdżki na osoby bezbronne. Ciekawe jak dalej będzie wyglądać to dojrzewanie magiczne u Alana.
    Mam nadzieję że Tiara przydzieli go do Slytherinu. Snape w Gryfindorze? Nieee raczej nieee :D
    Serdecznie pozdrawiam i dużo weny życzę XD

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAAAAAA! Nareszcie dodałaś. Pewnie sama nie zdajesz sobie sprawy co my - biedni czytelnicy musimy przeżywać, kiedy ty torturujesz nas niczym cruciatusem i nie dodajesz notek przez bite trzy, TRZY miesiące. W ostatniej notce bardzo się zdziwiłam gdy wychodząc z Ministerstwa Magii wpadli na Malfoy'a. Teraz już wiem, że coś kombinujesz, tylko lepiej nie dzielić się swoimi spostrzeżeniami. Wracając do tematu.. Ten rozdział był zupełnie inny od poprzednich, posiadał nieznaną w innych rozdziałach dynamikę. Mam nadzieję, że w następnym rozdziałach zachowasz ta energię, nieprzewidywalność zdarzeń. Nie zawiedź mnie. Dodaj notkę długą, szybko i wysokiej jakości, no ja od początku bloga czekałam na Hogwart. A co do cukierków; przy czytaniu opowiadania zjadłam całą paczkę landrynek!

    PS. Życzę wenyw ilościach hurtowych!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że pojawił się nowy odcinek. Jak znajdę wolną chwilę, skomentuję obszerniej. Teraz w szczególności jestem ciekaw, z czego to Autorka zrezygnowała w ramach tworzonego świata. Jeśli chcesz, odpowiedź możesz dać zakulisowo. Wiesz, gdzie mnie szukać. Pozdrowienia od stałego komentatora Apolla.

    OdpowiedzUsuń
  5. Najlepiej żeby nam wszystkim powiedziała z czego zrezygnowała. Ja też jestem MEGA, ale to MEGA ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo tego było, więc nie sposób wszystkiego wymienić, szczególnie że w większość dotyczyła drobnych rzeczy. Pomysłami większego kalibru, które mocno by wpłynęły na dalsze wydarzenia to: wizje dotyczące Voldemorta, trochę inne zachowanie Harry'ego (bardziej buntownicze), zmiana ministra magii, kilka przemyśleń Snape'a. Jest jeszcze parę innych, ale mam nadzieję je wykorzystać podczas roku szkolnego, więc pozwolę sobie póki co ich nie wyjawiać ;)

      Usuń
  6. Masz cukierka!

    Wybuch niekontrolowanej magii...dorastanie magiczne...Malfoy bezpłodny XD

    Tak ogółem, rozdział świetny. Literówek nie wychwyciłam. Czekam na Hogwart bardzo gorąco, zwłaszcza widząc tytuł kolejnego rozdziału. Mam przeczucie, że Alan ni wyląduje w Gryffindorze, ale nie zdziwię się, jeśli właśnie tam by się znalazł. Severus jak zwykle opanowany, a Harry wręcz przeciwnie. Są do bólu kanoniczni, ale to chyba dobrze. Bardzo serdecznie pozdrawiam i życzę Ci weny,
    Fanka

    OdpowiedzUsuń
  7. No nareszcie. Widziałam, że nie odpuścisz sobie konfrontacji z Malfoyami. To zachowanie Harry'ego może wydawać się dość dziwne, a wręcz podejrzane. Nie wiem jak inni czarodzieje to przyjmą. Choć Severus bardzo dobrze to wytłumaczył. Jestem pelna podziwu jeśli chodzi o tą historię z jego matką. Bardzo fajnie pomyślane i wiele tłumaczy. No i pasuje do Harry'ego. Co do Draco to juz miałam nadzieję, ze się dogadają. Jak gadali o Quiddithu to wydawało się nawet, że znaleźli wspólny język. Harry to jednak czasem nie potrafi się zachować. Bo chociaż dla pozorów mógłby być miły. I może znalazłby coś pozytywnego w Malfoyu? Nigdy nie wiadomo. No ale te wybuchy magii są ciekawe. Mam nadzieje, że zwiastuje to niesamowitą potęgę Pottera. I w sumie tak jak Lucjusz mam nadzieje, że ten "incydent nie zepsuje relacji między rodzinami", bo te relacje może i mogłyby być ciekawe. Jej jak się nie mogę czekać tego jak pojedzie do Hogwartu! Pisz pisz i weny życzę.
    Wiki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej świetny rozdział ;-) a zaczełam się zastanawiać czy będzie coś jeszcze ;-) ale świetnie ze piszesz dalej! Weny! i czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Aaaaaa! kolejny rozdział <3 już nie mogłam się doczekać. aktualizacje dostaje na maila, ale nie powstrzymało mnie to przed (prawie) codziennym zaglądaniem tutaj, bo… może maile nie przychodzą albo coś :)
    Uwielbiam twoje rozmowy Severusa z Alanem! A teraz jeszcze pojawił się Draco. Jestem strasznie ciekawa jak rozwinie się akcja. Trzymam kciuki za Alana w Slytherinie i przyjaźń z Draco! No i nie zapominajmy o Narcyzie. We wszystkich dotąd opowiadaniach, które czytałam jest w cieniu Lucjusza, a tu na odwrót! Jest pewna siebie, a zarazem łagodna. To mi się podoba.
    Nie każ nam czekać na dalszą opowieść kolejne trzy miesiące, proszeeee :) Weny życzę!
    Liz

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny rozdział! Ta długo czekałam i w końcu jest :P Piszesz naprawdę bardzo dobrze i każdy Twój rozdział jest ciekawy. Mam nadzieję, że nie każesz nam czekać długo na następny.
    Gorąco pozdrawiam i życzę dużo weny

    ~ Katy

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże świetne opowiadanie czekam na wiecej życzę ci weny i wytrwałości bo piszesz zarąbiście <3

    OdpowiedzUsuń
  12. kiedy tak poraz kolejny czytałam ten rozdział ;) nasz mnie myśl... a gdyby Alan zaprzyjaźnił się z Draco i przestał być takim grzecznym chłopcem? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nope. Już prędzej Harry utemperowałby Draco :D

      DZIĘKUJĘ za wszystkie komentarze! I proszę o więcej cukierków :D

      Usuń
  13. Kocham Twoje opowiadanie.
    Jest meeega♥♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Możesz podać mniej więcej termin kolejnego rozdziału? :) bo dostałam chyba jakiejś choroby , ponieważ wchodzę dziennie nawet po 4 razy xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie nie wcześniej niż w pierwszej połowie czerwca.

      Usuń
  15. Spoko wyczekuje rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Fantastyczny rozdział; Spodobał mi się fragment w którym Severus inteligentnie wyjaśnił "jak dorobił się syna" oraz jego dziwne zachowanie. Mam nadzieję, że te pomysły których nie wykorzystałaś to je kiedyś uwzględnisz.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny. Asia

    OdpowiedzUsuń
  17. Kochana Phoe,
    Rozdział pierwsza klasa. W każdym zdaniu widzę jak wiele pracy i uwagi wkładasz w to opowiadanie. Każdy rozdział czytam na jednym wdechu. Ten był wyjątkowy. Na pewno nie spodziewałam się takiego obrotu całej sytuacji;)
    Po pierwsze fakt, że Severus zabrał Alana do Malfoya. Ładnie wyjaśniłaś jego motywację, aby jak najszybciej odbyć to spotkanie.
    Jednak czytając jego wyjaśnienia, a także opisane przez ciebie odczucia Harry’ego. Kreował mi się w głowie pewien obraz charakteru głównego bohatera. Mam wrażenie, że dzięki temu co go spotkało, Alan będzie wyjątkowo silną osobą. Pomimo małego wycofania nie wpadł w całkowitą panikę. Nie wiele osób była by wstanie stanąć twarzą w twarz z oprawcą. I to tak szybko od zdarzenia.
    Jestem ciekawa jak będziesz kreować jego osobowość. Jak będzie radził sobie w relacjach z rówieśnikami. Czy będzie taki jak ja go odebrałam po tym rozdziale. Czyli na pierwszy rzut oka wystraszony chowający się za ramieniem ojca. Jednak z niesamowicie silnym charakterem, który w rezultacie pociągnie za sobą innych i będzie walczyć o swoje. Powiedz mi czy z naszego wymęczonego życiem Alana wyrośnie Alan przywódca?
    Co do twojego głosowania. Moim zdaniem Alan trafi do Rovenclaw. Slytherin moim zdaniem byłby zbyt oczywisty ;)
    Pozdrawiam
    Aga;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wspaniały komentarz :*

      Mogę powiedzieć, że tak, to wszystko wzmocni Harry'ego (czy też w tym przypadku Alana) - nie tylko wewnętrznie, ale i magicznie. Mam w planie powolną metamorfozę, w której ostatecznym wynikiem będzie silna osobowość :)

      Usuń
  18. Zdziwiłabym się gdyby tak nie było;) Ja już w tym rozdziale "odczułam " siłę charakteru Harry'ego. I o czym zapomniałam wspomnieć w komentarzu powyżej. Bardzo podoba mi się Severus jako tata. Severus jak lwica chroni swojego młodego;D A jednocześnie w dalszym ciągu jest Snapem w 100% ze swoim intrygującym "charakterkiem".
    Weny, weny i jeszcze raz weny;) Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy;)
    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozbawiłaś mnie tą lwicą, aż zaśmiałam się :D Ale masz rację, bo Snape właśnie taki jest, a co najlepsze nie trzeba tu wcale naginać kanonu, bo u Joaśki też taki był. W filmie jest taka scena, gdy zagarnia Złote Trio, chroniąc je swoim ciałem przed wilkołakiem xD Może nie był to stricte kanon, bo tamta scena inaczej wyglądała w książce, ale nie zmienia to faktu, że jest wiele innych momentów w powieści pod tytułem "Snape ratuje z opresji". Tylko w błahych sprawach, jak na przykład sprzeczka uczniów, był bierny czy też zwyczajnie wredny :)

      Usuń
  19. Świetny rozdział :) Na twojego bloga trafiłam dopiero dzisiaj i już pochłonęłam tę historię w całości, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Czytałam już historie o Harrym, który okazał się synem Voldemorta a takich w których to Snape okazuje się jego ojcem czytałam do tej pory niewiele, ale zdecydowanie twoja historia najbardziej mnie wciągnęła i jest po prostu fantastyczna.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  20. Cudowny blog !!! Trzymaj tak dalej :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i mam swoje podejrzenia xd
    Tak czy inaczej GRATULACJE!!!

    OdpowiedzUsuń
  21. Dobra no więc zaczne. Z okazji spóźnionego dnia dziecka życze twojemu mężowi i dziecku wszystkiego co najlepsze, a dla ciebie mega dużo weny!
    W końcu każdy z nas wenętrznie jest dzieckiem.
    Poza tym chciałabym się zapytać kiedy dodasz mój przyszły ukochany rozdział, w którym Alan trafi do Slytherinu. Wiesz każdy ma wakacje, nawet ty i twoja wena, więc radzę ci się pośpieszyć z pisaniem kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  22. Rozdział jest wariacją tematu spotkanie pozornych przyjaciół, którzy nie chcą jawnie ukazać swojej wzajemnej wrogości. Jakoś mnie do końca nie przekonuje, jeśli relacje między mistrzem eliksirów a Malfoyami są tak chłodne, przystał na spotkanie towarzyskie. Rozmowa w ministerstwie była właściwie w cztery oczy i pewnie nikt by nie robił sensacji z tego, że do wizyty nie doszło. Snape pewnie mógłby wymyślić jakiś wykręt. Ponadto wydaje mi się, że Harry zachowuje się aż nadto defensywnie w konfrontacji z Draco, co zostało zrekompensowane mało kanonicznym konceptem młodzieńczego okresu wybuchów magii. Jestem ciekaw, czy i kiedy będą one widoczne np. u Rona albo Hermii.

    Fajnie, że w przyszłym rozdziale akcja przeniesie się do Hogwartu. Jestem ciekaw, jak rozegrasz Tiary Przydziału. Zwykle autorzy bawią się w długie dialogi, rozpoznania bohatera przez kapelusz albo zmienianie domów (najczęściej na ten Salazara albo Rewancław). Czasem pozostawiają też Harryego w domu lwów. Może zrobisz z niego puchonem? Albo w ogóle darujesz sobie przygodę z magicznym artefaktem? Dyrektor może na przykład po odpowiednim poinformowaniu zainteresowanego stwierdzić, że przydział już się odbył w domu ucznia i ten od lat jest gryfonem. (Powiedzmy, że uczniowie nauczani prywatnie, a zarazem pozostający pod opieką hogwarckiego ciała pedagogicznego, muszą przechodzić procedurę przydzielenia, nawet jeśli nigdy nie postawili swojej nogi w murach szkoły.)

    OdpowiedzUsuń
  23. Powyższy komentarz jest mój.
    Pozdrawiam Apollo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz, Apollo.

      Między Snapem a Malfoyami są bardzo dobre stosunki, natomiast ochłodziły się relacje między samym Snapem a Lucjuszem ze względu na postawę Lucjusza. Jednak to nie pierwszy raz, kiedy zostają poróżnieni, co wiemy ze słów Narcyzy. Ich przyjaźń — jeśli można to tak nazwać — nie jest typowa i czasami dochodziło do wybuchów. Jestem zdania, że Snape nie miał wielkiego pola manewru, szczególnie że od tygodni zaniedbywał swojego chrześniaka. Prędzej czy później Narcyza wysłałaby do niego oficjalne zaproszenie.

      Usuń
  24. Droga Phoe,
    Trafiłam no to opowiadanie zupełnie przez przypadek, kilka miesięcy temu. Żyłam w tedy w przekonaniu, że funficki dzielą się na złe i gorsze. I cóż… po krótkiej lekturze zmieniłam zdanie.
    Tak naprawdę, do przeczytania pierwszego rozdziału skłonił mnie cytat otwierający 18 rozdział.
    „Autor zna Dostojewskiego- pomyślałam- Po lekturze Dostojewskiego nie można napisać czegoś pozbawionego jakiejkolwiek logiki i sensu, z wyidealizowanymi postaciami, topornym (tak zwanym) humorem i nieskładną fabułą.”
    Do Rozstawienia figur usiadłam wieczorem, planując przeczytać jeden, czy dwa rozdziały. Chciałam się zorientować w Twoim stylu i zdecydować, czy powinnam kontynuować lekturę w przyszłości.
    Odkrycia (w tedy to był ostatni rozdział) skończyłam czytać ‘z rannym brzaskiem’, orientując się, że pozostała mi niespełna godzina do pobudki. ;-)
    Trzymasz w napięciu, potrafisz rozbawić lub wycisnąć łzy (może nie dosłownie, ale doprowadziłaś mnie do stanu bardzo bliskiego ronieniu łez, a to się naprawdę rzadko zdarza…). Widać, że bardzo dokładnie wszystko sobie zaplanowałaś i że przykładasz dużo starań, aby dopracować każde nawet najmniejsze zdanie do perfekcji. To nie jest tekst pisany w biegu, który przedstawia się światu bez wcześniejszego upewnienia, że wszystko wygląda tak jak miało wyglądać w założeniu.
    Mimo że zdarzają Ci się pojedyncze fragmenty po których można poznać, że nie dysponujesz jeszcze wieloletnim warsztatem, to całość czyta się tak lekko i przyjemnie, że trudno brać je pod uwagę przy całościowej ocenie.
    Wciągnęłaś mnie do stworzonego Twoim piórem świata i ja, choć minęło prawie pół roku, nie jestem w stanie się z niego wydostać.
    I dobrze, bo nie zamierzam… ;-)

    Tobie i twojej Becie, życzę wytrwałości oraz zmasowanego ataku weny,
    Dołączam głęboką nadzieję, że nie zanudziłam Cię moim przydługim komentarzem,
    Twój wierny czytelnik- Mela Oska.
    P.S.
    Jeżeli chodzi o przydział Alana do Hogwardzkiego domu, choć w ankiecie wybrałam Slytherin, to tak na prawdę widzę tu dwie opcje:
    a)Syn Snape’a dostaje się do Gryffindoru (cała Wielka Sala przeżywa ‘szok i niedowierzanie’)
    b)Alan dostaje się do Slytherinu (Snape, McGonagall, Lupin (o ile tam się znajdzie) wyglądają tak: http://img2.cda.pl/g/20436_39f5429eb47c789324c58742820bdb3f.jpeg).
    Tak czy inaczej, kolejny rozdział zapowiada się ciekawie, chociaż odnoszę wrażenie, że druga opcja stwarza więcej ciekawych możliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Melo, dziękuję za cudowny komentarz. Takie komentarze utwierdzają mnie w przekonaniu, że jednak warto pisać. I szczerze uśmiałam się z tego zdjęcia, cudne :D

      Mam nadzieję, że cokolwiek nie wybiorę, będzie to ciekawe dla czytelników. Nad wyborem domu myślałam od samego początku i właściwie pewnie dalej bym nad tym medytowała, gdyby po prostu nie musiała się w końcu na coś zdecydować :)

      Usuń
  25. Kurde nie wiem jak to robisz, ale mimo jakiejkolwiek spójności w kreowanych zdarzeniach czy osobowościach albo chociaż naturalności w zachowaniach bohaterów, nie potrafię oderwać się od lektury i wciąż chcę wiedzieć, co wydarzy się dalej. Oby wena Cię nie opuszczała.

    Co do ankiety na stronie, niby dlaczego Harry/Alan miałby trafić gdzie indziej niż Gryfindor? Przecież Zaklęcie Przynależności zmieniało tylko wygląd zewnętrzny. Skoro 4 lata temu w Harrym przeważała gryfońskość matki, to co miałoby się teraz zmienić?

    OdpowiedzUsuń
  26. Może ja odpowiem na swoje pytania. Harry czy też Alan zmienił trochę swoją osobowość. Jako syn śmierciożercy jak i tymczasowy pogromca Voldemorta nie może ujawnić pewnych informacji np. że urodził się jako Potter. Do "przechowania" tej informacji potrzebny jest pewien spryt, który zaczyna się ujawniać w młodym Snape. Po drugie dla bezpieczeństwa siebie samego jak i ojca powinien trafić do Slytherinu. Mimo wszystko nie byłby bezpieczny wśród przyjaciół, którzy zapewne szybko by go zdemaskowali, a Ron szybko by się wygadał np. Draco. W innym domu proces zdemaskowania potrwa dłużej.
    A co do osobowości: w końcu tamten Harry nie zaakceptowałby siebie jako syna Snapa? A ten dał radę. Mimo, że niektóre cechy u Alana są takie jak u Pottera, wiele z jego osobowości się zmieniło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harry nie miał żadnego problemu z akceptowaniem wuja Verona jako swojego krewnego. Gdyby o przydzielaniu do domów decydował Dumbledor, pewnie faktycznie dałby go do Slitherinu ze względu na bezpieczeństwo. Ale póki co przydziału dokonuje Tiara, a ją interesuje wyłącznie osobowość.

      W ogóle to będzie musiało śmiesznie wyglądać, kiedy Hagrid na dworcu zacznie wołać: "Pirsoroczni i Alan Snape do mnie". A potem w Wielkiej Sali, przed stołem nauczycieli stanie piętnastolatek w otoczeniu jedenastolatków, jak Goliat między Filistynami :D

      Usuń
    2. Haha, Harry w pewnym momencie rozkminia: "czy on też był taki mały"? :D

      Racja, że zaklęcie zmienia tylko wygląd, ale Harry był tym typem ucznia, który pasowałby właściwie wszędzie, bo miał cechy każdego domu i tiara miała nie lada problem z wyborem. Ciężko więc przewidzieć, jak postąpi po raz drugi, szczególnie że sytuacja Harry'ego jest wyjątkowa :)

      Usuń
    3. No w sumie teraz sobie przypomniałam, że chciała go wrzucić w ten Slitherin, ale on się zaparł.

      Usuń
  27. Czemu tak długo?!. (Piszę tak jakbym nie komentował miesiąc po dodaniu^_^) Bardzo podoba mi się Twój blog. Masz talent.Ładnie piszesz. Wszystko trzyma się kupy i ma sens. Notki są dość długie i z dobrym tempem akcji. Jedynym minusem twego bloga jest to iż rozdziały są za rzadko. Już teraz twój blog jest jednym z najwspanialszych w internetach, a gdy będzie częściej aktualizowany będzie najlepszy. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  28. Wchodzę tu codziennie i przeżywam na nowo rozczarowanie. :<
    Niech, że się ten rozdział pojawi jak najszybciej. I Alan w Slytherinie ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, ten rozdział będzie nieco przełomowym, bo jak już go napiszę, nie będzie odwrotu i będę musiała ciągnąć akcję w takim, a nie innym kierunku, stąd mam stresa, a to wpływa na moje pisanie. Chcę żeby wszystko było na tip-top i żebym nie żałowała żadnej decyzji, a to wymaga czasu. Taka już jestem, że tworzę w tempie ślimakowym ;)

      Usuń
    2. Masz już jakieś podejrzenia kiedy dodasz ten rozdział? :c Wiemy, że to wymaga czasu. Ja tak z ciekawości ;P.
      Fanka Inna Od Tej Z Góry

      Usuń
    3. Wolę nie przewidywać, bo jestem w tym tak dobra jak Trelawney XD Planowałam aktualkę w czerwcu i tego staram się trzymać. Nie mogę podać dokładniejszej daty, bo wciąż dziubię i nie mam pojęcia, kiedy skończę.

      Usuń
    4. Droga Phoe,
      Twój blog jest super, po prostu świetny więc mam nadzieję, że fakt, iž teraz jest październik, a rozdzał miał być w czerwcu nie oznacza zawieszenia. Jeśli tak, to oczekuj napadu wscieklych fanów

      Usuń
  29. Na początku opowiadanie zapowiadało się fajnie, ale ten rozdział zniszczył system (i nie mam pojęcia, jak zamierzasz się po tym podnieść). Sorry, ale tyle było gadania o tym, jakie złe są ataki postcriutiusowe i jak Harry musi uważać na emocjonalne sytuacje. A teraz, kiedy właśnie taka sytuacja się przytrafia, nagle mamy zapomnieć o całej sprawie, bo teraz będzie "dojrzewanie magiczne"? To się zwyczajnie nie trzyma kupy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dlaczego jedne ma wykluczać drugie? Emocjonalnych sytuacji Harry miał w te wakacje na pęczki i zwykle wtedy jego magia reagowała, ale nie było to aż tak widoczne jak skoncentowana fala magii uderzająca w Malfoya. Ataki postcruciatusowe nie miają nic wspólnego z szalejącą magią, bo wynikają z zupełnie czego innego. Od samego początku planowałam wprowadzić dojrzewanie magiczne i dlatego wplatałam informacje, że magia Harry'ego wymyka się spod kontroli, jak również nagłą ciemność, gdy uciekał przed śmierciożercami. Chyba nie spodziewałaś się, że wtedy zastosowałam deux ex machina, bo mi tak pasowało? ;)

      Usuń
    2. Wykluczać może i się nie musi, ale mam wrażenie, że trochę za dużo wkładasz Harry'emu na głowę i w końcu się w tym pogubisz. Tak jak z tym, że zafundowałaś mu pełną zmianę wyglądu zaraz po kompletnym zrujnowaniu układu nerwowego. Przecież, skoro ma teraz dłuższe palce, a komórki nerwowe muszą docierać do całego organizmu, to te w opuszkach musiały się wydłużyć, albo powstać tam nowe. I naprawdę nie zwróciłabym na to uwagi, gdybyś w innych wypadkach w najmniejszych detalach tłumaczysz na czym dana rzecz polega i jakie są konsekwencje. A tu nawet nikt nie zapytał: "Czy nie należałoby poczekać, aż się bardziej zregeneruje?"
      Już nie mówiąc o tym, że - no sorry - to jest żywy nastolatek, a nie cyborg. Nie można ładować w niego wszystkich nieszczęść świata na raz, tylko dlatego, że raz potrzebna Ci nagła ciemność, a innym razem dłuższy brak przytomności.

      Usuń
    3. Ok, rozumiem Twój punkt widzenia. Może za dużo na Harry'ego zrzucam, ale nie byłabym sobą, gdybym tego nie robiła. I tak się mocno powstrzymuję, nad czym potem rozpaczam, tak więc ten tego... :D Czy się pogubię? Mam nadzieję, że nie. Prowadzę plan akcji, żeby wszystko pamiętać i często zaglądam do starszych rozdziałów, żeby odświeżyć sobie stare rzeczy. Jestem też w trakcie pisania krótkiego streszczenia rozdziałów, bo niektórzy mnie o to prosili. Tak więc oba wątki — dojrzewanie Harry'ego i dochodzenie do siebie po Lucjuszu poprowadzę równolegle. Oczywiście po drodze dorzucę coś jeszcze, i coś jeszcze, i coś jeszcze. Mam wypunktowane, co i jak, więc klamka zapadła. Dramy przesadnej nie będzie, ale monotonii też nie, więc musisz mi wybaczyć, taki już ze mnie drań ;)

      Usuń
  30. Wiesz Beti czy jak ci tam. Phoe ( sorry za poufność) słynie z tego, że w najmniej oczekiwanym momencie dodaje to co jej się podoba, a to nie znaczy że podoba się innym. Wiem natomiast, że chce żeby się nam podobało i jej się to udaje z powodzeniem. A propo nie łączenia się wątków. Skąd możesz wiedzieć co będzie w następnym rozdziale?

    Czytelniczka Wkurzona Jeszce Inna Od tej Z Góry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nom, ja zawsze wrzucam to, co mi pasuje najbardziej, a jak inni zareagują, cóż... ryzyko zawodowe. Zresztą nie wszystkim się dogodzi, ale dopóki bety nie krzyczą "coś ty uczyniła!?", to znaczy, że jest dobrze :D

      Usuń
  31. Ehhh... znów głosowanie przedłużone o tydzień. Co do Twojego przewidywania i odpowiedzi: "Wolę nie przewidywać, bo jestem w tym tak dobra jak Trelawney", to chcę przypomnieć, że Trelawney wygłosiła dwie prawdziwe przepowiednie, więc...
    A tak na poważnie, to rozumiem, że chcesz dopieścić rozdział i sprawić by wszystko miało ręce i nogi, pozostaje Cię tylko wspierać. Otuchy dodaje, że nie wypaliłaś się twórczo, tylko cały czas dziubiesz, w końcu efekty tego dziubania dostaniemy. ;)

    Co do przydziału, to osobiście uważam, że Harry powinien trafić do Slytherinu. Tiara chciała go tam umieścić od początku, tylko ten ubłagał ją na mentalnych kolanach, by tego nie robiła. Wobec tego, jeśli kapelusz znów dorwie go w swoje rondo, to tym razem mu nie daruje i wyśle do gniazda węży. Do tego Harry'emu dobrze w zielonym, i o.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Trelawney wygłosiła dwie prawdziwe przepowiednie na trylion nieprawdziwych :D I mnie tak samo udaje się przepowiadać poprawnie od święta. Przykład: głosowanie. Przesuwam je i przesuwam, bo miało wisieć aż do opublikowania rozdziału. Za każdym razem stwierdzałam "dobra, przedłużę o tydzień, pewnie się wyrobię", a potem przypominałam sobie, że już minął tydzień, a ja jak gotowego rozdziału nie miałam, tak nie mam ;P

      Usuń
  32. Wchodzę i wchodzę tutaj dziennie po 3 razy i kurcze nie umiem się doczekać. ^^
    Proszę nie męcz nas już tak, no ;P Też zauważyłam, że co chwile jest przedłużanie głosowania na dom do którego trafi Alan i to mnie przywołało do świata .żywych. xD Weny :3

    OdpowiedzUsuń
  33. I tam, przewidywanie celu własnych działań i własnej skuteczności, a prorokowanie o przyszłości zasadniczo niezależnej od nas, to dwie różne rzeczy. To a propos porównania z autorki z Trelawney.

    Poza tym życzę wena i czekam na rozdział.
    Pozdrawiam Apollo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na moją skuteczność wpływa mnóstwo nieprzewidywalnych czynników, czego efektem jest nieprzewidywalność skuteczności ;)

      Usuń
  34. Według wraz z czasem oczekiwania na następną notkę i co za tym idzie z ilością komentarzy, ty jesteś nieprzewidywalna; bo mówisz, że w tym miesiącu wrzucisz na 1000% notkę, a tym czasem musimy na następny rozdział poczekać jeszcze ze trzy miesiące.

    OdpowiedzUsuń
  35. Wiele osób jest zniecierpliwionych, ale ludzie zrozumcie, że autorka nie żyje tylko opowiadaniem.
    Tworzy jeden z najlepszych ff HP w języku polskim. Dlatego dajmy jej czas;) Bo wiem, że warto....
    Pozdrawiam,
    Aga :D

    OdpowiedzUsuń
  36. Zgadzam się z Agą! Festina lente jak mówią ;) sama też nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Ale czasami warto przystopować na chwilę by potem powrócić z lepszym efektem :)
    Lizzy

    OdpowiedzUsuń
  37. kiedy nowy rozdział? już się nie mogę doczekać

    OdpowiedzUsuń
  38. Nie mogę się doczekać kolejnej notki. Skręca mnie żądza przeczytania jej. Jednak rozumiem iż blog to nie całe Twoje życie. Mam nadzieję że szybko coś się pojawi. 😀

    OdpowiedzUsuń
  39. Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  40. Kiedy dalsze części ??

    OdpowiedzUsuń
  41. I nadal nic :(

    OdpowiedzUsuń
  42. Mogłabyś napisać w przybliżeniu datę publikacji nowego rozdziału? :>

    OdpowiedzUsuń
  43. kiedy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  44. Nie no serio, nie przesadzajcie z nachalnością! (albo nie przesadzaj, bo wnioskuje, że komentarze wyżej pisze jedna osoba). Autorka i beta potrzebują trochę czasu na napisanie i betowanie tekstu. Ja rozumiem, że chcesz wiedzieć kiedy następny rozdział, no ale cierpliwość popłaca.

    OdpowiedzUsuń
  45. Kiedy się coś jeszcze urodzi na tym blogu ?

    OdpowiedzUsuń
  46. Czy tylko ja mam takie parszywego pecha...? Czekam na przyjazd do Hogwartu, a opowiadanie kończy się na końcu wakacji... Nożesz kurde mać! 😞

    A tak swoją drogą, to ten blog pobija rekordy świetności w mojej głowie. Zakoffałam się normalnie 💚

    OdpowiedzUsuń
  47. Może będzie zgodnie z kalendarium czyli na 1 września będzie przyjazd do Hogwartu :P

    OdpowiedzUsuń
  48. Blog jest super...Genialny talent i pomysł. Jednak tak długie oczekiwanie już mnie męczy.

    OdpowiedzUsuń
  49. czekam czekam czekam i nic..
    jeszcze się coś pojawi na tym blogu?

    OdpowiedzUsuń
  50. na tym blogu w ogóle pojawi się coś jeszcze?

    OdpowiedzUsuń
  51. a tu ciągle nic...

    OdpowiedzUsuń
  52. Żyję ktoś tam jeszcze ?

    OdpowiedzUsuń
  53. cisza głucha cisza...

    OdpowiedzUsuń
  54. No JPRDL będzie coś tu jeszcze kiedyś?

    OdpowiedzUsuń
  55. Jest pierwszy września więc czy będzie rozdzialik ?!

    OdpowiedzUsuń
  56. wątpię ze tu się jeszcze coś pojawi....

    OdpowiedzUsuń
  57. Super opowiadanie. Szkoda że przerwalas, wciaglo mnie to opowiadanie.
    Kaiko

    OdpowiedzUsuń
  58. Wchodzę tu od miesięcy codziennie sprawdzając czy może przez przypadek się tu coś nie pojawiło. Niestety, aktualizacji ni widu ni słychu, ale nadzieja na nią pozostaje! Świetne, wciągające opowiadanie, szkoda by było, żeby umarło śmiercią (nie)naturalną. Autorce życzę weny i powodzenia :D

    OdpowiedzUsuń
  59. Zakochałem się w tym opowiadaniu dawno temu... Czemu nic się nie pojawia? Czemu zostawiłaś najlepsze opowiadanie w sieci? Czy wrzucisz cokolwiek?

    OdpowiedzUsuń
  60. Właśnie wpadłam na tego bloga. Czytam, czytam. Wciągam się i bum! Koniec... Proszę Cię bardzo napisz coś. Kiedy pojawi się jakikolwiek post? A tak ogólnie podoba mi się jak piszesz. Alan jest taki kanoniczny, zresztą Sev też. Błagam napisz mi rozdział Harry ślizgon.
    ~Asiutka

    OdpowiedzUsuń
  61. Kochan Phoe ;)
    Nie sądziłam, że i ja dołączę do grona zniecierpliwionych, a jednak...
    Co się dzieje? Było by super jak byś dała znać. Czy planujesz zakończenie? Albo czy jesteś zbyt zajęta na pisanie tego cudownego opowiadania;)
    Zniecierpliwiona czytelniczka,
    Aga;)

    OdpowiedzUsuń
  62. Ten blog umarł śmiercią tragiczną.. Chyba już nic się tu nie pojawi..

    OdpowiedzUsuń
  63. Trzeba wierzyć, że w końcu kiedyś coś się pojawi jeszcze... Niektórzy i po roku wracają do bloga...

    OdpowiedzUsuń
  64. Błagam...Napisz jeszcze jakiś rozdział...

    OdpowiedzUsuń
  65. Czy ma ktoś kontakt z autorką, albo chociaż z betą tego opowiadania? Byłabym wdzięczna żeby ktoś właśnie skontaktował się z Phoe i aby ona jasno postawiła sprawę: albo dalej pisze bloga, albo go zawiesza.

    OdpowiedzUsuń
  66. Kochana, najdroższa Phoe!*
    Nie znęcają się już dłużej nad nami, biednymi czytelnikami. Zapewne wena Cię opuściła, to zrozumiałe, ale daj nam jakiś znak życia! Napisz cokolwiek, żebyśmy wiedzieli, że wciąż pamiętasz o tym opowiadaniu. Historia jest świetna, interesująca, bardzo wciągająca i z całą zasługuje na zakończenie. Jeśli chodzi o mnie, to moge czekać na kontynuację jeszcze dwa lata, ale miej litość!
    My, Twoi wierni czytelnicy, pamiętamy o tym fanfiction i czekamy z niecierpilowością na następny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny i determinacji w pisaniu,
    Zaczytana

    * Przepraszam, źe się tak spoufalam, ale przemawia przeze mnie desperacja.

    OdpowiedzUsuń
  67. Zgadzam się z komentarzem wyżej. Daj chociaż znak... Kochamy cię!

    OdpowiedzUsuń
  68. Błagam wrzuć coś! Czekałem na Hogwart, a tu dupa! Nie ma Hogwartu! Wróć!

    OdpowiedzUsuń
  69. Moi drodzy, jestem W SZOKU. Dostałam wiadomość na gg od Zakiry, że coś dzieje się na moim blogu, że niepokoję ludzi i czy mogłabym dać znak życia. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, ile tu komentarzy. Przepraszam was serdecznie za ciszę, ale całkowicie pochłonęło mnie życie, a do tego zostałam odcięta od Internetu. Obecnie muszę ciskać się z ograniczonym pakietem, ale przynajmniej mam cokolwiek, więc kontaktowałam się już z moimi betami w sprawie rozdziału. Jasmin Kain już go otrzymała i zwróci mi za dwa dni, a Izzie będzie miała czas zająć się tym dopiero pod koniec tygodnia, bo ma obronę, ale wtedy mój tekst idzie do sprawdzenia w pierwszej kolejności. Tak więc po 19 października puszczę aktualkę. Nie zapomniałam o MP, nie przerwałam pisania, dowiecie się co dalej. Mam dla was ponad 8 tyś słów, czyli jakieś 20-28 stron tekstu w zależności od formatowania, więc będziecie mieli, co czytać. Dziękuję za wszystkie miłe słowa, za to że wciąż jesteście i czekacie, bo jeśli będziecie czekać, ja będę wracać.

    Pozdrawiam wszystkich ciepło i do usłyszenia wkrótce,
    Phoe

    OdpowiedzUsuń
  70. Wróciłaś !!! Jejku Phoe nawet nie wiesz jak bardzo denerwowałam się, że porzuciłaś to przecudowne opowiadanie < zresztą sądząc po liczbie komentarzy z pewnością nie tylko ja ;) > Aaaaaaa aaaaaa tak strasznie się ciesze, ze w końcu pojawi się aktualka !!! Nie mogę przestać się uśmiechać :3 haha xd cóż mogę tylko powiedzieć, że jestem w siódmym niebie :D <3 :3
    ~ Marzycielka ~

    OdpowiedzUsuń
  71. No nareszcie;) już myślałam że to koniec bolga

    OdpowiedzUsuń
  72. Dziękuję. Twoje opowiadanie jest ni tylko odskocznią od szarej rzeczywistości ale i intelektualną pożywką. Rzadko trafia się tak dobrze napisane opowiadanie które jest lepszą alternatywą światowego bestselleru. Gratuluję talentu i z utęsknieniem czekam na ciąg dalszy...i nie tylko ja. Pozdrawiam i jeszcze raz dziekuje za odzew 😀

    OdpowiedzUsuń
  73. Dzięki ci moja kochana autorko!
    Już się bałam, że będę musiała żyć w świecie szarych przeciętnych blogów.
    A tu jednak powróciła ta cudowna perełeczka!

    OdpowiedzUsuń
  74. Super, z przyjemnością przeczytałam Twoje słowa, Droga Phoe :D
    rozumiem doskonale, brak czasu, ale cieszę się bardzo z Twojego rychłego powrotu :D
    Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  75. Zatem to dziś tak?
    Chętnie przeczytam.
    Pozdr. Apollo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, Apollo, miło mi, że wciąż śledzisz opowiadanie :)

      Odnosząc się do twojego komentarza, napisałam wcześniej po 19, co oznacza, że można oczekiwać rozdziału nie wcześniej jak 20, ale również nie wiadomo, czy będzie to dokładnie ten dzień, czy może następny, czy jeszcze następny. Izzie dopiero wczoraj mogła przysiąść do sprawdzania rozdziału, jednakże pisała mi, że postara się go oddać w ciągu dwóch dni. Realna szansa na jutro jest, bo Izzie nie tylko ma laser w oczach, który wyłapie jak nie wszystko, to prawie wszystko, ale też jest bardzo szybka. Gwarancji jednak dać nie mogę ;)

      Usuń
  76. Torturujesz nas, Phoe.
    Ale i tak Cię kocham.
    I jestem zdeterminowana tutaj wracać
    (jeżeli zaistnieje taka konieczność)
    w nieskończoność.

    Już zawsze Twoja
    M.O.

    OdpowiedzUsuń
  77. Kochanie ty moje!
    Ta poufałość zostanie mi wybaczona?
    Kiedy rozdział?!
    K.St.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie spoufalania wybaczam, nie martwcie się :) Rozdział tak jak napisałam wyżej - będzie jak dostanę poprawki od Izzie. Wciąż czekam.

      Usuń
    2. Dziękuję za wybaczenie :D
      Nie mogę się już doczekać!
      Zakochałam się w Alanie!
      Wchodzę co kilka minut ;)
      K.St.

      Usuń
  78. Strasznie się cięszę z twojego powrotu ;) i przyznam że gdy tylko zobaczyłam konkretną datę zalczęłam odliczać dni, teraz zaś nie mogę się powstrzymać od wchodzenia co 5 minut na twojego bloga, istne tortury :p

    Alan (a ty razem z nim) skardł moje serce <3 i już nie mogę się doczekąc jego kolejnych przygód...
    Lizzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama sprawdzam co godzinę pocztę, czy na pewno Izzie nie odesłała poprawionego rozdziału :D

      Dziękuję za miłe słowa :) I wszystkim, którzy wcześniej pisali też dziękuję - nawet jeśli nie na wszystkie komentarze odpowiadam, każdy czytam z uwagą i doceniam :)

      Usuń
  79. Też nie mogę się doczekać i dlatego moja mózgownica stworzyła sobie projekcję, że tekst miał być na wczoraj. :)
    Pozdrawiam Apollo.

    OdpowiedzUsuń
  80. Hej,
    no ta wizyta u Malfloyów koszmarna, dobra wymówka na jego zachowanie, no i wszystko nie odbiegło daleko od prawdy, troskliwy Severus aż miło popatrzeć, Lucjusz pod pantoflem :] ciekawe jak Narcyza zareagowała by jak by się dowiedziała, że Lucjusz torturował Harrego w taki sposób, praktycznie go wykańczając...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  81. no dlaczego nic jeszcze nie ma?????? :(
    już pięć lat minęło, no bez przesady....
    aż mi szkoda że nie ma więcej rozdziałów, bo na prawde - relacje między Severusem i Harrym były takie fajne......
    szkoda że Phoe nie ciągnie tego dalej :(((

    OdpowiedzUsuń
  82. Halo! Czekamy. :((((

    OdpowiedzUsuń

Rss Mail Blogger Wykop Facebook Twitter More